Dziennik.pl: Kobiety ponoć dzielą się na te które kochają buty i te które uwielbiają torebki. Jak to jest w twoim przypadku?
Maja Sablewska: Buty
Ile masz par butów?
Niedużo, bo bardzo często zmieniam. Nie lubię przyzwyczajać się do butów. Z ubraniami mam inaczej, kolekcjonuję niektóre w swojej szafie. Buty zaś często wymieniam, chyba, że chodzi o klasyki. Ile mam par? 50, może 30, nie liczyłam.
Czy jest jakiś rodzaj butów, których nie nosisz?
Mam problem ze szpilkami, szczególnie tymi bardzo wysokimi, które są dla mnie niewygodne. Nie potrafię wytrzymać całego dnia na szpilce.
Powiedziałaś, że kolekcjonujesz ubrania, jaki jest najcenniejszy model w twojej kolekcji?
Obecnie taką rzeczą, którą kocham i na którą długo zbierałam jest ramoneska YSL, która kosztowała kupę forsy, choć kupiłam ją na wyprzedaży. Pozbyłam się wszystkich innych ramonesek, sprzedałam je lub oddałam i postawiłam na jedną, ale porządną. Ja w ogóle wychodzę z założenia, że nie stać nas na tanie rzeczy. Warto więc zainwestować w takie, które na dłużej zostaną w naszej szafie.
Ile byłabyś w stanie wydać na wymarzony ciuch?
Bardzo dużo. Więcej wydaję chyba tylko na tatuaże. (śmiech) Dużo jestem w stanie wydać na ubrania, bo bardzo to lubię. Zdecydowanie jednak jestem zwolenniczką tego, że warto sprzedać kilka gorszych rzeczy, żeby kupić sobie jedną porządną.
Czego byś nigdy nie założyła?
Staram się nie robić takich zastrzeżeń, bo co sezon kuszą mnie nowe trendy. Nie patrzę na nie ślepo, tak jak moje koleżanki, które są ofiarami mody. Ja trzymam się swojej osobowości, swojego charakteru i tego co kocham w modzie. Mogę ci na przykład powiedzieć, że mam problem z kolorem różowym. To jest kolor, który nie pasuje do mojej osobowości. Na pewno też nie założę czegoś przeciętnego, bo nie lubię przeciętności.
Czy jest jakiś trend, którego nie rozumiesz, który kaleczy sylwetkę, a mimo to dziewczyny go noszą?
Takim trendem, który pojawia teraz na amerykańskich ulicach, są skarpety do kolan zakładane do sportowych butów. Ewentualnie klapki i skarpety do kolan. Nie do końca to rozumiem.
Jaki jest twój ulubiony okres w modzie?
Zdecydowanie lata 70-te. To jest coś, co mi w duszy gra.
Masz jakieś ikony stylu?
Ja głównie patrzę na osobowość. Przy tym co robię, może brzmi to paradoksalnie i dziwnie, ale tak jest. Ikoną stylu bez dwóch zdań jest dla mnie Coco Chanel. Z polskich kobiet zaś, uwielbiam Małgorzatę Domagalik. To jest kobieta, która kusi mnie wszystkim co robi, jak wygląda i jaka jest. Kocham tę babę naprawdę bardzo. Jest jeszcze moja mama, która dawała mi zawsze dużo wolności w kwestii mody. Jak byłam nastolatką, kupowałam sobie rzeczy w second handzie i przerabiałam je na balkonie. Mama wówczas mi doradzała, a ponieważ zawsze fajnie wyglądała, więc była dla mnie dużym autorytetem.
Jak określiłabyś swój aktualny styl?
Chyba nazwałabym go eklektycznym rockendrollem. To nie jest taki do końca rockendroll, bo są w nim elementy glamour. Eklektyzm zaś, czyli łączenie różnych form, kolorów i dziedzin kompletnie z pozoru do siebie niepasujących, bardzo mnie interesuje.