W programie "Kobiecym okiem" w portalu lula.pl, Ewa Minge opowiedziała, jak po 13 latach małżeństwa rozstała się z mężem:
Zostałam sama, z długami, z pozornym majątkiem i raptem musiałam sobie poradzić. Dom, w którym mieszkaliśmy, eksmałżonek zadeklarował przeznaczyć dla synów. Stwierdził, że możemy z chłopcami mieszkać w nim do końca życia, ale po kilku miesiącach stanęli pod nim panowie policjanci, poproszeni przez mojego byłego męża żeby nas wyprosić. Oni byli lekko zszokowani całą sytuacją. Wzięłam chłopców, moją babcię, torebkę i dosłownie wyszłam o 17:30 z domu i nigdy do niego nie wróciłam.
Projektantka zdradziła także, dlaczego sama siebie nazywa "blacharą i wieśniarą":
wynika to z tego, że zawsze wiedziałam, że chcę mieszkać na wsi. Urodziłam się w porządnym, 50-tysięcznym miasteczku, prowincja nad jeziorami - powiedziała. Samochód robi 70 tysięcy kilometrów, mam odciski na dłoniach od kierownicy. Jestem przyzwyczajona do tego, że mam szybkie i sprawne samochody. Wybieram męskie samochody. Wychowano mnie w poczuciu silnej kobiecości, ale z drugiej strony, kobiety, która zawsze walczy sama.
Ewa Minge po raz kolejny opowiedziała także o swoim procesie z chirurgiem plastycznym. Projektantka zdradziła, że w trakcie trwania procesu, biegły lekarz oglądał jej twarz, by sprawdzić, czy faktycznie ma szwy po operacjach plastycznych, które zarzucił jej jeden z chirurgów w programie "Na językach"
>>>Czytaj więcej: Minge wygrała proces. Sędzia uznał, że jej twarz jest naturalna