Dziennik.pl: Kiedy zobaczyłeś newsa o swojej śmierci, pomyślałeś "kurcze, jestem gwiazdą"?
Sylwester Wardęga: Nie przejąłem się kompletnie tą moją śmiercią, ale nie interpretowałem tego w kategoriach, że teraz jestem gwiazdą. Ja to w ogóle zignorowałem. Kiedyś przejmowałem się takimi rzeczami, czułem potrzebę, żeby uświadamiać ludzi, że w takie linki nie można klikać. Ale takie apele nic nie dają, bo ludzie i tak klikają.
Czy masz ostatnio wrażenie, że grono twoich wrogów się rozrasta?
Na pewno. Zawsze tak jest. Jak zna cię 10 osób i masz 90 procent przyjaciół, to masz tylko jednego wroga. Ale jak zna cię 1000 osób, to liczba wrogów automatycznie rośnie.
A masz jakiś pomysł na to, dlaczego niektórzy nie lubią cię tak bardzo, że cię hejtują, albo próbują ci zaszkodzić?
Ja czasem staram się nawiązać z hejterami jakiś dialog, ale cholera nie da się tego zrozumieć. To jest tak, że ja coś tłumaczę i niby jakaś część zaczyna łapać i odpisuje mi coś merytorycznego, ale jest taka część, która po prostu piszę „a ja cię nienawidzę i już”. Nic się z tym nie da zrobić.
A policjanci? Zaliczają się do grona twoich hejterów?
Miałem taką sytuację podczas Dnia Niepodległości. Na placu Zbawiciela było dużo policji, bo pilnowali tęczy. Ja tam poszedłem, bo liczyłem, że coś się będzie działo, będzie jakieś show (śmiech). I kiedy przechodziłem obok policjanta, usłyszałem, jak w radio inny funkcjonariusz mówi „na razie spokojnie, ale pajac Wardęga się kręci”. I to było niemiłe, bo dlaczego nazwali mnie pajacem? Powinni powiedzieć, że pan Wardęga jest na miejscu, czy coś w tym stylu, w nie od razu pajac.
Poczułeś się urażony?
Nieładne to było.
Policjantom już więc za skórę zalazłeś. Czy teraz masz zamiar wziąć na celownik jakieś inne grupy zawodowe?
Mam pomysł, żeby za straż miejską się trochę bardziej zabrać. Bo do tej pory, to była głównie policja, a ponieważ teraz strażnicy trochę sobie nagrabili, chłopaka jakiegoś skatowali w Szczecinku, dlatego myślałem, żeby się za nich wziąć.
>>>Czytaj także: Wardęga na celowniku prokuratury? Złożono zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa
Inspirujesz się jakimiś zagranicznymi youtuberami?
Teraz już raczej nie.
A widziałeś jakiś żart, którego sam być nie powtórzył?
Pełno tego jest. Jest na przykład teraz taki dziwny kanał, na którym rzekomo są pranki, ale widać, że one są ustawiane. W każdym odcinku jest gość, który podchodzi do grupki niby przypadkowych dziewczyn, proponuje im jakąś dziwną grę i mówi, że jak któraś przegra, to się z nim całuje. No i te dziewczyny się na to godzą, on oczywiście wygrywa i się z nimi całuje. W każdym filmie, ten gość ma cztery sceny i wypuścił już ze 20 filmów. Nie wiem, jakie dziewczyny są w Stanach, ale wydaje mi się, że to są ustawiane filmiki. Ale najbardziej przerażające jest to, że ludzie się na to łapią i myślą, że to jest na serio. Mnie to osobiście wk***a, nienawidzę jak ktoś ustawia pranki. Dlatego czegoś takiego bym nie zrobił.
A czy są pranki, które uważasz za szkodliwe?
Ostatnio była gdzieś w Polsce taka sytuacja, że jakiemuś chłopakowi udało się uciec z piwnicy, w który był katowany. Przykuty do krzesełka, szukał w nocy na ulicy ratunku i ludzie odmawiali mu ponoć pomocy. Redaktorka, która napisała o tym artykuł, wysnuła wówczas taki śmiały wniosek, że ludzie nie chcieli mu pomóc, bo oglądali filmy Wardęgi i byli przekonani, że to jest żart. Nie było oczywiście żadnych rozmów z tymi osobami, dziennikarka sama doszła do takiego wniosku. I dlatego nie podobają mi się takie pranki. Ostatnio widziałem też jeden, na którym facet leżał w czarnej torbie na zwłoki i sprawdzał, jak ludzie reagują na jego wezwania pomocy. Moim zdaniem, przez takie pranki faktycznie może być kiedyś taka sytuacja, że ktoś będzie szukał ratunku, a ludzie mu nie pomogą, bo pomyślą, że to żart. Dlatego ja robię psa pająka, zombie czy fantastykę, jak Gandalf, czyli rzeczy, które nie istnieją. Z tego powodu bardzo mnie zabolało, że ta redaktorka tak popłynęła z tymi wnioskami, tym bardziej, że jak dziennikarka tak napisała, to ludzie uznają, że to prawda, że faktycznie facetowi nie udzielono pomocy, bo wszyscy myśleli, że to kolejny film Wardęgi.
Czy Twoim zdaniem w Polsce są tematy, z których nie można żartować?
Religia i polityka.
Uważasz, że z polityki nie można żartować?
Można, ale jakbym żartował z PiS, to zwolennicy tej partii już by mnie tak nie lubili. I na odwrót, jakbym śmiał się z PO, to ich zwolennicy by mnie nie lubili i odsubskrybowaliby mój kanał. Straciłbym więc widzów.
Czyli polityka i religia to tematy, których nie będziesz ruszał?
Co do polityki, pewności nie mam, ale religii nie będę ruszał. Tak sobie postanowiłem. No cóż, są rzeczy, które trzeba szanować.
To na koniec powiedz, czy przyjąłbyś ofertę z telewizji?
Już zdarzyło mi się odmówić. Mam Internet, nie ciągnie mnie do telewizji. Tym, którzy o niej marzą, zazwyczaj chodzi o pieniądze. A ja już mam pieniądze z Internetu, znam to środowisko, wiem jak się w nim poruszać, więc po co miałbym wywracać swoje życie do góry nogami?
Czyli z bycia youtuberem da się wyżyć?
Tak, tylko pamiętaj, że ja mam dużo widzów z zagranicy, a to są zupełnie inne stawki.
>>>Czytaj więcej: Wardęga zarobił fortunę na psie-pająku. Forbes oszacował kwotę
Sylwester Wardęga - polski youtuber specjalizujący się w żartach ulicznych. Sporą popularność w kraju przyniósł mu film "Police trainer", w którym prowokował funkcjonariuszy policji. Jednak największym sukcesem, na skalę międzynarodową, okazała się produkcja "Mutant Giant Spider Dog", którą obejrzało ponad 111 mln osób na całym świecie. Był to tegoroczny rekord kanału YouTube.