Michał Wiśniewski, na swoim blogu w portalu scenapolityczna.pl, pokusił się o komentarz w sprawie śmierci słynnego aktora. Jego zdaniem, bycie cenioną gwiazdą filmową, nie przynosiło mu satysfakcji i życiowego spełnienia:

Reklama

Jego role filmowe to dopracowany do perfekcji spektakl, który jak mniemam nie do końca był jego spełnieniem. Ale przynosił mu przysłowiowe "złotówki", za które mógł żyć dostatnio. Używki dopełniają finałowej sceny ale nie są jak mi się wydaje bezpośrednią przyczyną bo wiem z autopsji, że zawsze "gdzieś na końcu tunelu jest światło". Pytanie czy chciał dojść i je zobaczyć. Zapewne nie.

Michał, życie Robina Williamsa porównuje do losów swojego ojca, który jego zdaniem również był niespełnionym artystą:

Jak mój tata, który był wybitnym kopistą, podrabiał do perfekcji dzieła mistrzów malarstwa. Ale nie spełniał się indywidualnie zgodnie z tym co działo się w jego głowie. Jedynymi indywidualnymi pracami jakie się zachowały są prace z więzienia w formie listów i rysunków do mnie i do brata. Wydaje mi się jednak, że popełniając samobójstwo w wieku 37 lat zdawał sobie sprawę z tego, że odkupował tymi listami tylko swoje winy, każdym naszym portretem zyskiwał swoim dziełem a nie postawą. Wtedy jednak ani my ani mama nie byliśmy mu w stanie pomóc. Alkohol był jedynie ostatnim jego przyjacielem, który jak czarny aniołek na ramieniu szeptał kiedy przyszedłem w swoje 14 urodziny 9 września 1986 roku: „Nie dałeś rady przez 14 lat to i teraz nie dasz rady” !

Wiśniewski wymienia także innych artystów, którzy odebrali sobie życie i deklaruje:

Jeżeli spotkam Was w niebie lub piekle spuszczę Wam wp***dol. Symbolicznie. Tobie Robinie również. Bo żegnanie się z córką było wzruszające, ale to się leczy. Byłeś bohaterem czy tchórzem, który uciekł przed walką o życie ? Sam nie wiem. Mam piątkę dzieci i nie wiem czy bym się na to zdobył. A jest mi często źle. Kocham.