Na pokazach mody polskich projektantów aż roi się od gwiazd, celebrytów i tych, którzy dopiero aspirują do sesji na okładkach kolorowych magazynów. Na tego typu imprezach dochodzi ponoć do iście dantejskich scen walki o miejsca w pierwszych rzędach, gdyż to one świadczą o pozycji, jaką dana "osobistość" zajmuje w panteonie polskich gwiazd. Cały ten rytuał w ostrych słowach skrytykował reżyser Andrzej Saramonowicz:
Nowa tradycja wśród celebrytów: można nie bywać w teatrze, mimo iż zjawia się zmartwychwstały Grotowski i chce pogadać o sensie sztuki, można nie trafić do kina, mimo iż przyjeżdża z zaświatów Fellini, żeby pouczyć, jak grać, można olać mszę świętą w katedrze, na której zjawia się Duch Święty i ogłasza, że dekalog to był tylko taki żart i że Bogu jest głupio z tego powodu. wszystko to są sprawy nieistotne i nie warto zamawiać fryzjera z ich powodu, ale... ALE!... na kolejny pokaz ciuchów Gosi Baczyńskiej lub Macieja Zienia TRZEBA SIĘ ku...wa, obowiązkowo stawić, bo to i misterium, i msza, a przede wszystkim "zrobią mi FOTKĘ NA ŚCIANCE" a fotka na ściance to najprawdziwsza i jedyna brama do e-wieczności!
Zgadzacie się z opinią Saramonowicza?