Aleksandra Grysz, która pojawia się w "Pytaniu na śniadanie" i prezentuje newsy z tzw. czerwonego dywanu zamieściła na swoim Instagramie nagranie, na którym pokazuje moment, gdy dowiaduje się, że jest w ciąży. Pojawiają się na nim także kolejne szczęśliwe chwile związane ze stanem błogosławionym.
Pod filmem pojawił się post, w którym Aleksandra żegna swoją nienarodzoną córkę.
To był najtrudniejszy czas w naszym życiu - pełen bólu, strachu, łez, niezrozumienia, niewyobrażalnego cierpienia… ale nie tak chcemy Cię zapamiętać. W końcu za nami także całe trzy najpiękniejsze wspólnie spędzone miesiące - napisała.
Grysz o nienarodzonej córce: Codziennie śledziliśmy, jak się rozwijasz
Pamiętamy dokładnie każdy dzień. Codziennie śledziliśmy, jak się rozwijasz, byliśmy z ciebie tacy dumni! Cieszyliśmy się każdym kolejnym objawem ciąży, dzięki któremu zaczynaliśmy wierzyć, że Ty naprawdę z nami jesteś… że dzięki tobie stajemy się rodzicami - czytamy.
Sprawiałaś nam uśmiech na twarzy nawet wtedy, gdy tak bardzo cierpieliśmy, wiedząc już, że niedługo odejdziesz. Wtedy, kiedy twoje serduszko przestało bić, ale nadal przez kolejne długie dni byłaś z nami, w brzuszku mamy - pisze Grysz.
Kiedy myślimy o tobie córeczko… płaczemy, ale nie smucimy się. Jesteśmy wdzięczni, że mogliśmy spędzić z tobą ten czas - dodała.
Zmieniłaś nas na zawsze, nauczyłaś tak wiele… już zawsze będziesz naszym dzieciątkiem, naszym aniołkiem, naszą córeczką. Nawet nie wiesz, jak bardzo cię kochamy i jak bardzo za Tobą tęsknimy. Teraz odpoczywaj - czytamy.
Grysz o stracie dziecka: Starałam się wierzyć do końca, że to jest pomyłka
Grysz opublikowała także relację, w której ze łzami w oczach mówi o swoich emocjach.
Za mną najtrudniejszy czas w moim życiu.(...) Jeszcze kilka dni temu byłam w ciąży, to była ciąża planowana, wyczekana, szczęśliwa, piękna i bardzo się cieszyłam każdym jej dniem. Aż w końcu przyszedł dzień, w którym okazało się podczas jednego z badań genetycznych, że są pewne komplikacje. Starałam się wierzyć do końca, że to jest pomyłka - mówi.
Dowiedziałam się, że jest tak źle, że ta wada genetyczna w ogóle nie daje nadziei. (...) Gdy przestało bić serduszko mojej córeczki, jeszcze przez kilka dni musiałam nosić ją, mimo że wiedziałam, że już nie żyje, aż w końcu poroniłam. Wiecie, że w niedzielę prowadziłam koncert, a dzień wcześniej wyszłam ze szpitala. To był najgorszy dzień w moim życiu- wyznaje.