Najpierw Jacek Kurski pożegnał się ze stanowiskiem prezesa TVP, a chwilę później jego żona Joanna zrezygnowała z bycia szefową "Pytania na śniadanie". Wraz z dziećmi po kilku miesiącach od tej zmiany, udała się do USA, gdzie jej mąż objął posadę zastępcy dyrektora wykonawczego w Banku Światowym.
W rozmowie z Plejadą Joanna Kurska opowiedziała, jak wygląda ich życie w USA.
Mieszkamy w pięknej dzielnicy, wśród parków, wody i zwierząt. Przed domem biegają króliki, wiewiórki, a nawet sarny. Bardzo szybko poczułam się tutaj dobrze. W Waszyngtonie jest 300 dni słonecznych w roku - mówi Kurska.
Przyznaje, że ludzie w USA są mili i serdeczni, a to, co rzuca się w oczy to fakt, że właściciele trzymają swoje psy na smyczy.
Po prostu właściciele psów trzymają je w bezpiecznej odległości od innych, szanują dystans. Nie widziałam też kobiet z wielkimi ustami i napompowanymi policzkami - śmieje się była szefowa "Pytania na śniadanie".
Kurscy zamieszkali w Maryland, bo jak podkreśla Joanna chcieli być z dala od zgiełku Waszyngtonu.
Kurska o domu w USA: Wyboru dopełniły Łagiewniki
Miejscowość, w której mieszkamy, polecił mi znany dziennikarz, który kocha Waszyngton, a wyboru dopełniły… Łagiewniki - zdradza.
W czasie, gdy mąż szukał domu w różnych miejscach, usłyszałam na jednej z mszy z Łagiewnik, jak ksiądz mówi o miejscu, w którym dochodziło do cudownych uzdrowień przez Jezusa: "W Jerozolimie zaś jest przy Owczej [Bramie] sadzawka, nazwana po hebrajsku Betesda". Po mszy dzwoni Jacek i mówi, że znalazł dom. Pytam gdzie? A on: "Bethesda!" - wyjaśnia.
Zapytana o to, czy tęsknią za telewizją, odpowiada, że: "nie mamy czasu myśleć o telewizji, żyjemy swoim życiem".
- Do telewizji potężnej i sprawczej, jak nigdy wcześniej, którą zostawiał mój mąż, świetnie pasowało powiedzenie "nie było z kim przegrać"- stwierdza. I dodaje, że dla niej i jej męża to temat zamknięty.