O swoim stosunku do wiary i Kościoła jako instytucji aktorka opowiedziała w wywiadzie z Wiktorem Krajewskim dla "Wprost".
Wiara nie powinna polegać na tym, że tłumaczymy się z zapalonego papierosa, wypitego alkoholu czy seksu przedmałżeńskiego. I musimy ponieść za to pokutę. Dla mnie najważniejsze jest, żeby były dobrymi ludźmi, czułymi na potrzeby innych, szanującymi, empatycznymi, ale też niezależnymi i pewnymi siebie kobietami - powiedziała Sienkiewicz.
Zaznacza, że nie ma problemu z samą wiarą, ale z tym, jak w Kościele rozwiązuje się sporne kwestie.
Nigdy nie powiedziałam, że jestem przeciwna wierze chrześcijańskiej. Nigdy nie powiedziałam też, że poddam się apostazji. Powiedziałam prawdę, że do kościoła nie chodzę, bo nie zgadzam się z wieloma rzeczami, które w nim głoszą. Jedna bliska mi osoba, moja przyjaciółka, ma przecudowne dziecko z in vitro. I ja miałabym chodzić do kościoła, który teoretycznie szerzy dobro i miłość, a jako instytucja stygmatyzuje dziecko mojej przyjaciółki, nazywając je w tak nieludzki, ohydny sposób? To jest okrutne! Nie godzę się na to, żeby dzieci, które chodzą do kościoła, a w szkołach na lekcje religii, słuchały, że ich koleżanka z klasy to "niekochane dziecko z probówki" - wyjaśniła.
Nie zgadzam się, żeby moje córki słuchały, że antykoncepcja jest złem, że ich rolą jest wyjść za mąż i rodzić dzieci, a cudowni wujkowie, pary homoseksualne, którzy są w ich życiu od zawsze, są złem wcielonym, zboczeniem i chorobą, które trzeba wyplenić. Boli mnie, że Watykan ukrywa pedofilię wśród księży. Ja się na to nie godzę! Jestem matką! - dodała.