Joanna Racewicz, która pochodzi z Hrubieszowa, miejscowości znajdującej się niedaleko wsi Przewodów, w której doszło do eksplozji rakiety, w rozmowie z Plejadą powiedziała, jakie emocje towarzyszą mieszkańcom, po tym, co się wydarzyło.

Reklama

Okazuje się, że bardzo przeżywają śmierć swoich sąsiadów, niektórzy boją się wychodzić z domów. Racewicz wyznała, że jest w stałym kontakcie z osobami, które zna i które mieszkają w tamtych okolicach.

Ludzie się boją. Jestem w kontakcie ze znajomymi i z bliskimi. Ta informacja, że to jednak ukraińska rakieta też nie pomaga w uspokojeniu nastrojów. Sytuacja jest tam bardzo napięta - najbardziej w tej okolicy Przewodowa. Dzieci nie poszły do szkół, tam są potrzebni psychologowie - powiedziała.

Dodała, że niektórzy chcą wyjechać, inni robią zapasy żywności.

Reklama

Każdy reaguje inaczej. Są ludzie, którzy nie wychodzą z domów, bo po prostu się boją, są tacy, którzy robią zapasy i zastanawiają się, czy nie wyjechać do rodziny bliżej środka Polski. Całe szczęście do paniki jeszcze daleko,, takie podsycanie złych nastrojów nikomu nie służy - stwierdziła.

Ta ukraińska pomyłka też nie przysporzy sympatii Ukraińcom i to jest straszne. Bardzo się o to martwię. To jest tragiczna pomyłka. Ja też jestem myślami z rodzinami, które straciły swoich bliskich, bo to jest coś potwornego. Byli po prostu w suszarni i nagle spada grom z ciemnego już nieba. Myślę o tych ludziach, bo to jest nieprawdopodobna tragedia. Aż się nie chce wierzyć, że to się stało - powiedziała.

Racewicz nie kryła, że martwi się o nastroje w jej rodzinnej miejscowości.

Tydzień temu byłam w Hrubieszowie, byłam tam z promocją książki, na razie nie ma potrzeby, żeby tam jechać. Nic nie zapowiadało takiej tragedii. Wszyscy byliśmy zaskoczeni. Wydawało się, że to Rosja, ale nie wiadomo, która wersja jest lepsza. Na razie nie ma to znaczenia, ale dla psychiki ludzi chyba to ma znaczenie. Bardzo się martwię o te nastroje. To takie podsycanie tych demonów z przeszłości. To jest małe środowisko, bardzo mała miejscowość. Kilka domów, tam się wszyscy znają. Siłą rzeczy w każdym domu jest jakaś wyrwa po tych dwóch odejściach, tragicznych śmierciach - podsumowała.