Misiek Koterski i Marcela Leszczak mają za sobą burzliwą przeszłość. Para często rozchodziła się i równie często do siebie wracała.

W rozmowie z tygodnikiem "Wprost" opowiedział o swoich błędach i tym, jak próbował dotrzeć się z matką swojego dziecka.

Reklama

Nie rozumiałem tego, że to właśnie ona stoi za moim sukcesem. Kiedy urodził się nasz syn, Marcela przejęła całkowicie kwestię wychowania, podporządkowała swoje życie pod moje marzenia i moje spełnienie, a mnie się wydawało, że ona nic nie robi, ja z kolei robię "takie" wielkie rzeczy, gram główne role w filmach itd. Nie zauważałem, jaka to jest ogromna praca. (...) Dziś wiem, że - dzięki Marceli - ja, będąc na wyjazdach ze spektaklem, przygotowując się do filmu, wyjeżdżając na miesiąc na zdjęcia, nie muszę się martwić o to, że mój syn nie jest "zaopiekowany" - wyznał.

Koterski szczerze przyznaje, że ich syn pojawił się na świecie bardzo szybko, już na początku ich relacji.

Z nami to w ogóle było tak, że Marcelka bardzo szybko zaszła w ciążę - po miesiącu. W naszych głowach było przeświadczenie, że gdyby nie nasz syn, nie bylibyśmy razem. Oboje pochodzimy z rozbitych domów. Kiedy zaczęły się pierwsze kłótnie, nie chcieliśmy w czymś takim funkcjonować, przede wszystkim ze względu na Fryderyka. Nigdy się przy nim nie kłóciliśmy, zawsze miał poczucie bezpieczeństwa. Kiedy doszło do pierwszej takiej poważnej awantury, po prostu się rozstaliśmy - powiedział.

"Przez pierwsze miesiące było fajnie, a potem wulkan musiał wywalić"

Po roku... znowu byliśmy razem. Bez wyciągnięcia jakichkolwiek wniosków, bez przepracowania tego, co się wcześniej działo, bez terapii, bez powiedzenia sobie, co nas bolało i z tym samym bagażem, o którym zapomnieliśmy przez rok niebycia razem. Przez pierwsze miesiące było fajnie, a potem wulkan musiał wywalić. W relacjach nigdy nie jest dobrze, jeśli się o nich nie rozmawia, nie oczyszcza ich. To wypłynęło. Rozstaliśmy się po raz drugi, tym razem z takim przekonaniem, że już na pewno do siebie nie wrócimy - dodał.

Reklama

Dziś Koterski i Leszczak pracują nad swoim związkiem, ale jak mówi celebryta mieszkają osobno.

Staramy się rozwiązywać problemy na bieżąco, chodzimy na terapię i nie jest też tajemnicą to, że mieszkamy osobno. Tak sobie założyliśmy, chcemy zacząć wszystko naprawdę od początku, jak należy. Czy to się uda? Nie wiem. Czy to jest przepis na związek? Czas pokaże. Na razie wszystko trochę po wariacku, ale na szczęście razem. Mam wrażenie, że jest to zdrowe podejście, niekrzywdzące nikogo. I najważniejsze: możemy na siebie liczyć i widzimy szczęście w oczach naszego synka - opowiedział.