W filmie "Powrót do tamtych dni" Maciej Stuhr wciela się w postać ojca-alkoholika. Aktor przyznał, że sam zmagał się z chorobą alkoholową.

Pierwszy raz powiedział o tym w rozmowie z "Wysokimi Obcasami".

Kiedy człowiek upaja się karierą, miewa złudne poczucie, że może więcej niż inni. Dotyczy to również upijania się, w naszym środowisku bowiem istnieje spore przyzwolenie na picie. Więc odpowiadając wprost – wtedy się tego nie wstydziłem. Jeśli po spektaklu, w którym dzięki alkoholowi dokonałeś przekroczenia siebie samego, reżyser jest zachwycony twoją grą, to trudno się wstydzić. Gdybym dostał reprymendę od mistrza, pewnie szybciej zaprzestałbym tych praktyk - stwierdził.

W rozmowie z "Faktem" przyznał, że nie dałby sobie rady z nałogiem bez pomocy żony.

Reklama
Reklama

To, jakim się jest człowiekiem, jest nierozerwalnie związane z tym, jakim jestem aktorem. Im kto więcej podróżuje, czyta książek, spotyka wartościowych ludzi czy żyje z nimi pod jednym dachem, tak aktorstwo staje się lepsze. Stąd podziękowanie dla mojej żony kochanej - powiedział.

Żona pozwala mi trzeźwo popatrzeć na rzeczywistość, jest też twardym krytykiem, miejscami bezwzględnym. I to nie tylko poczynań artystycznych, ale też takiego blichtru i celebryctwa. To, że prowadzimy dużo tego typu rozmów, pozwala mi mocno stać na ziemi i nie odlatywać zbyt wysoko, bo dzięki niej wiem, jakie sprawy są ważne w życiu - dodał.

Kiedy żona zobaczyła mnie w tych najbardziej hardkorowych scenach w filmie "Powrót do tamtych dni" cieszyła się, że etap większych romansów z alkoholem w moim życiu zakończyłem. Zresztą też dzięki niej, co było super ważne, bo być może uratowała mnie od gorszego losu. Akurat ten film bardzo lubi, choć nie można tego powiedzieć o wszystkich moich rolach - stwierdził.