Alan Andersz kilka lat temu uległ wypadkowi na imprezie urodzinowej Antka Królikowskiego. Uderzył głową w ciężką donicę, spadając ze schodów.
Został wprowadzony w śpiączkę farmakologiczną, po czym przechodził proces długiej rehabilitacji.
W podcaście "Zdanowicz pomiędzy wersami" wyznał, że Królikowski nie odwiedził go w szpitalu ani razu. W ten sposób ich przyjaźń się skończyła.
Jeżeli ktoś w tak trudnym momencie zachowuje się w taki, a nie inny sposób, to oczywistym jest, że nie chcesz z kimś takim rozmawiać. Niejednokrotnie mówiłem, że wystarczyło, by przyszedł do mnie do szpitala, przybił ze mną piątkę i przeprosił - mówił Andersz.
Teraz Andersz został zapytany przez portal Jastrzabpost, czy Antek w trudnych chwilach może liczyć na jego wsparcie?
Jeżeli chodzi o chorobę (stwardnienie rozsiane - przyp.red.) Antka, ja mu powiedziałem, jak się dowiedziałem parę lat temu, że ma telefon do mnie i jeżeli będzie chciał pogadać, to jestem. Ja przechodziłem przez ciężkie rzeczy. (...) Jeżeli chodzi o jego decyzje życiowe, to nie jest mój interes. Niech robi to, co robi. Nie popieram tego, co robi, ale to nie jest moje życie, nie będę się tym przejmował - stwierdził Andersz.