Ewa Krawczyk zapytana o to, jak radzi sobie z nową rzeczywistością wyznała: "Nie radzę sobie, jest bardzo ciężko".

Na cmentarz w Grotnikach chodzi kilka razy dziennie.

Nie wiem, jakoś nie radzę sobie, jest mi ciężko, jeszcze jakoś to do mnie nie dociera. Ja tu jestem kilka razy dziennie, chodzę do kościoła, modlę się za Krzysia. To jest bardzo wzruszające, ale ja bym chciała żeby Krzysiu był... - mówi w rozmowie z wp.pl.

Wyznaje, że wciąż rozmawia z ukochanym, prosi go o pomoc i śpi tam, gdzie zawsze był on.

Reklama

Przychodzę, rozmawiam z nim, proszę go o pomoc, proszę go o spokój żebym mogła spać, bo się boję trochę, śpię na jego połowie łóżka, wszystko w domu jest, nic nie ruszyłam, tylko mam wrażenie, że on za chwilę wróci. Ja mówię nie świętej pamięci, tylko mój Krzysiu, tak jak całe życie do niego mówiłam - mówi.

Wdowa przyznaje, że nie spotyka się na razie z przyjaciółmi.

Nie jestem gotowa na spotkania z ludźmi. Staram się nikogo do domu nie zapraszać. Ja nie mówię, że on był, ale że on jest. Na każdej ścianie są nasze zdjęcia, jestem otoczona Krzysiem - wyznała.

Chociaż człowiek wie, że ta osoba jest chora i może odejść, to liczy na cud - stwierdza.