Dla mnie jako osobnika w 100 % heteroseksualnego, który nie gustuje w oglądaniu figlujących panów, zobaczenie tego filmu nie byłoby doświadczeniem smacznym. Rozumiem więc oburzenie ludzi, którzy trafili na niego przypadkowo, nie spodziewając się tego, co zobaczą. To bez wątpienia przekroczenie granicy. Co innego, gdy obejrzeli go celowo... zniesmaczeni są na własne życzenie.
Zachęta to bez wątpienia miejsce silnie związane z historią Polski, ale z drugiej strony nie raz była już areną prowokacji. Przecież tu pokazano wystawę "Naziści", którą z szablą w dłoni zaatakował Daniel Olbrychski, czy rzeźbę papieża Jana Pawła II przygniecionego meteorytem. Idea prowokacji podpięta pod hasło "Skłaniamy do myślenia" wpisana jest w kontekst tego miejsca.
Trudno dzisiaj powiedzieć, gdzie leży granica między tym, co sztuką jest, a co nie. Przyznam szczerze, że wielu aspektów współczesnej twórczości po prostu nie rozumiem. Na mnie takie prowokacje nie robią żadnego wrażenia, sądzę, że służą wyłącznie promocji artysty, który je uskutecznia. No ale ja nie jestem znawcą i nawet do tej roli nie pretenduje...