Edukacja seksualna w Polsce powinna być powszechna i obowiązkowa. Historia chłopca z Wielkiej Brytanii, który jako 12- czy 13-latek został ojcem, a potem okazało się, że jest nim kto inny, uzmysławia nam, że ta nauka powinna rozpocząć się bardzo szybko. Trzeba bowiem jak najwcześniej uświadamiać młodych ludzi, że ich pojawienie się nie jest związane z podrzuceniem przez bociany, tylko z efektem stosunku seksualnego. Moim zdaniem edukacja seksualna powinna się pojawiać już w przedszkolu - tak jak robi się to na Zachodzie.

Reklama

Ja sama byłam edukowana w tym temacie przez moją mamę, ponieważ nie można było wtedy liczyć na szkołę - zresztą nie zmieniło się to do tej pory. W związku z tym moja mama wzięła tę sprawę w swoje ręce - i dzięki Bogu! Pamiętam, że były wówczas pewne publikacje dla dzieci pisane prostym językiem, aby dało się to zrozumieć. Ale nie oszukujmy się, że gdy dzieci usłyszą słowo "kurwa" albo "onanizować się" i chcą wiedzieć co to znaczy, to idą przede wszystkim do rodziców i pytają ich wprost.

Dlatego świetnie byłoby, gdyby rodzice i nauczyciele mieli w sobie jakąś swobodę rozmowy na ten temat. A jak nie, to niech dzwonią do "cioci Ani" (Anny Muchy - przyp. red.). Chodzi bowiem o to, żeby o seksie mówić w sposób normalny i otwarty. I nie mieć "stosunku przerywanego" - zakłócanego przez niepotrzebną zupełnie pruderię. Jeżeli chodzi o świadomy wybór i świadome decydowanie się, czy rozpoczynamy życie seksualne, czy nie - zostawiłabym to jednak indywidualnym osobom i decyzjom. Nie powinno być żadnych nakazów i zakazów, oprócz oczywiście takich rzeczy jak krzywdzenie innych.

Dlatego powinniśmy zacząć od edukacji seksualnej, a na kampanie i akcje promujące życie seksualne przyjdzie jeszcze czas. Pamiętam, jak ja edukowałam w szkole swoje koleżanki: uwaga! - przede wszystkim świadomość konsekswencji. To bardzo ważne, by zdać sobie sprawę z tego, że życie mamy jedno i można o nim decydować. Że warto postawić na rozwój osobisty, by później następnym pokoleniom przekazać coś wartościowego - a nie tylko fakt, że było się swego czasu najmłodszą matką w Europie.

Reklama

W Szwecji, we wczesnej podstawówce, czyli VI lub VII klasa, przychodzą na zajęcia ludzie, którzy są w organizacjach zajmujących się edukacją seksualną i bez żadnej pruderii pokazują, jak zakłada się prezerwatywę, jak się z niej korzysta. Jakie prezerwatywy i środki antykoncepcyjne są dostępne na rynku. I to działa! Polska zdecydowanie powinna podchwycić ten pomysł. Kiedyś Wojciech Cejrowski w jednym ze swoich wcześniejszych programów wyśmiał nauczycielkę, która zaczęła rozmowy o seksie i stosowaniu prezerwatyw w podstawówce. I kazał jej, co było przykrym doświadczeniem, zakładać prezerwatywę na banana. Ja natomiast teraz wyśmiewam Wojciecha Cejrowskiego, który jeśli wykonałby taką akcję po raz drugi, znalazłby się zapewne w mentalnym średniowieczu. Czy tego chce, czy nie chce, hormony buzują i ważne, aby mieć wiedzę, jak nie zmarnować życia co najmniej dwóm osobom.

Kiedyś rozmawiałam o dostępie do środków antykoncepcyjnych i prezerwatyw z politykami. To było wtedy, gdy Donald Tusk startował na prezydenta. Powiedział mi wówczas, że sprawa dotacji antykoncepcji nie jest sprawą życia i śmierci. No cóż, ja uważam, że jest wprost przeciwnie. To sprawa ŻYCIA milionów nastolatków oraz tych, którzy są poczęci w wyniku nierozsądnego albo nieświadomego korzystania z uroków seksu. Jeśli tego się nie zrozumie, to nie ma się co dziwić, że biznes aborcyjny kwitnie w najlepsze.