Dla Tomasza Jacykowa wszystkie kolory są równorzędne, dlatego nie miewa obaw przez wdzianiem butów w kolorze świeżego groszku czy różowego sweterka. Z wywiadu dla "Vivy" dowiadujemy się, że tak było zawsze: „Odkąd się urodziłem, te >>biedne Polki i ci biedni Polacy<< cały czas mnie oceniają. Nie mogłem wyjść z klatki schodowej, żeby ktoś nie wołał >>Jezusie, jak ten chłopak wygląda!<<".

Reklama

A jak wyglądał? "Gdy miałem 16 lat, pojechałem z moją narzeczoną Belusią do Kołobrzegu odwiedzić rodziców. Liceum robiłem wtedy w Warszawie. Miałem czerwone saszki - skórzane buty, kanarkowo żółte spodnie, turkusową koszulę i różową marynarkę. Na głowie bujne loki i blond grzywkę. Z boku wisiał mi wyhodowany, kolorowy pejs".

Rodzice nie znali się najwyraźniej na modzie, bo stylistyczne pomysły syna przyjmowali ze świętym oburzeniem.Tomek wykazywał się nie lada sprytem, gdy ich odwiedzał: "Pejs zakleiłem sobie plastrem, a blond ukryłem pod własnymi włosami".

Szczerze żałujemy, że nie pokazał zdjęć z czasów szkoły średniej - z tego, co mówi, wynika, że muszą być naprawdę niezłe...