Z książki „Renegade: The Making of a President” dziennikarza politycznego Richarda Wolffe’a wynika, że około 2000 r. Obamowie przeżywali poważny kryzys małżeński, który mógł nawet skończyć się rozwodem. Barack zabiegał wtedy o nominację partyjną w wyborach do Izby Reprezentantów USA z pierwszego okręgu stanu Illinois, ale poniósł klęskę w starciu z ubiegającym się o piątą kadencję Bobbym Rushem. Michelle zaś była świeżo upieczoną mamą małej Malii.
„Niewiele ze sobą wtedy rozmawiali i nie było mowy o romantyczności. Ona miała dosyć jego egoizmu i pędu do kariery, a on uważał ją za zimną i niewdzięczną” – zdradza Wolffe w książce powstałej na podstawie 21 wywiadów z Barackiem Obamą. „Michelle była wściekła. A wraz narodzinami młodszej córki Sashy w ich małżeństwie pojawiły się [nowe] spięcia”. Jak twierdzi Wolffe, Michelle długo była przekonana, że jej mąż marnuje swój czas w polityce. Jednak ostatecznie kryzys udało się zażegnać. „Teraz ich związek ma się o wiele lepiej” – zauważał Wolffe.
Taki obraz związku prezydenckiej pary kontrastuje z obecną opinią o małżeństwie Obamów. Od ogłoszenia wyników wyborów media prześcigają się w pokazywaniu ich zdjęć z cotygodniowych sobotnich randek czy wspólnych wystąpień. Dzienniki na bieżąco też donoszą, gdzie prezydent zabrał swoją żonę. „Chicago Sun Times” opublikował nawet kilkustronicowa historię ich romansu, dziennikarze Associated Press przygotowali reportaż o parach, dla których związek Obamów jest przykładem, a magazyny kobiece gorliwie radzą, jak być równie szczęśliwym w małżeństwie.