Zarobki gwiazd to zawsze temat, który emocjonuje i interesuje publiczność. Szczególnie, jeśli chodzi o pieniądze, które, można powiedzieć, najłatwiej zasilają gwiazdorskie budżety, czyli wpadają na konto niby przy okazji, poza wykonywanie "podstawowych obowiązków". Mowa oczywiście o tzw. chałturzeniu, czyli prowadzeniu komercyjnych imprez. Czasami za 2 godziny takiej pracy gwiazda lub celebryta jest w stanie zarobić tyle, ile przeciętny człowiek w ciągu kilku miesięcy etatowej pracy.

Reklama

"Super Express" właśnie opublikował nowe informacje na temat tego, ile wynoszą stawki najpopularniejszych polskich prezenterów za tego rodzaju "usługi".

Tabloid donosi, że na szczycie zarobkowej piramidy w tym biznesie wciąż znajdują się Tomasz Kammel i Krzysztof Ibisz. Obaj panowie za prowadzenie imprezy życzą sobie 30 tysięcy złotych. Nieco mniej, bo 25 tysięcy żąda za bycie konferansjerem Marcin Prokop, a jeszcze odrobinę mniej, - 20 tysięcy - trzeba zapłacić za wynajęcie do tego rodzaju pracy Macieja Kurzajewskiego i Macieja Dowbora.

Co ważne: najbardziej zapracowani konferansjerzy nie ograniczają się do prowadzenia jednej czy dwóch imprez w miesiącu. Mogą być zaangażowani nawet do kilku lub kilkunastu wydarzeń.

Chciałoby się tak zarabiać, prawda…?