Pięciu panów uśmiechało się szeroko i pozowało do zdjęć przy biurku w Gabinecie Owalnym. Republikańscy prezydenci, Bush senior i junior, w geście sympatii dla Obamy założyli krawaty w barwach demokratycznych - niebieskie, z kolei Demokraci Carter i Clinton wybrali kolor republikański - czerwony. "Chcemy, żebyś kontynuował naszą pracę. Nieważne, czy jesteśmy Demokratami czy Republikaninami, bardzo zależy nam na naszym kraju" - mówił George W. Bush do swojego następcy.
"To niezwykłe spotkanie" - odwdzięczył się komplementem Obama. "Wszyscy zgromadzeni tu panowie rozumieją presje i możliwości, jakie wiążą się z tym urzędem. Dla mnie zaś to wspaniała okazja, by otrzymać rady, wsparcie i przyjaźń od takich osobowości". Prezydent-elekt zapytany dodatkowo przez reportera, jaką naukę wyniósł z pomyłek swoich poprzedników, poprawił go: "Raczej z ich sukcesów!".
p
To pierwsze takie spotkanie gospodarzy Białego Domu od 1981 r., nie licząc obecności na pogrzebach mężów stanu i oficjalnych uroczystościach. Przy 1600 Pennsylvania Avenue stawili się wtedy Richard Nixon, Gerald Ford, Jimmy Carter i urzędujący właśnie Ronald Reagan. Panowie spotkali się przed wspólnym wyjazdem, jako członkowie amerykańskiej delegacji, na pogrzeb zamordowanego w zamachu egipskiego prezydenta Anwara Sadata.