Może to i lepiej, że Borysa przez dłuższy czas nie zobaczymy za kółkiem - zastanawia się "Fakt". Nie dalej jak dwa tygodnie temu Szyc został zatrzymany przez warszawską policję - przypomina bulwarówka. Alkomat wykazał 0,65 promila alkoholu. Borys stracił prawo jazdy, grozi mu też sprawa karna. Dlatego reporter "Faktu" odetchnął z ulgą, gdy ujrzał Borysa, który podejchał na poniedziałkową galę limuzyną kierowaną przez szofera.

Reklama

Drugą osobą, która opiekowała się aktorem, był ochroniarz - ujawnia "Fakt". Trzeba przyznać, że strzegł go jak oka w głowie. Po zakończeniu gali Szyc pojechał na kolejną imprezę. Tam też bawił się wyśmienicie, jak tylko on potrafi, oczywiście pod czujnym okiem swojego anioła stróża. Ale Borysowi najwyraźniej odpowiadała taka nadopiekuńczość.

Nabrał też iście hrabiowskich manier - kpi "Fakt". Pół godziny przed końcem imprezy kierowca już czekał na gwiazdę z włączonym silnikiem, żeby aktor miał ciepło. Później odwiózł go do domu i odprowadził pod same drzwi - pisze bulwarówka.