Jak pisał "Fakt", Dorota mając już dość przeciągającej się zabawy w kotka i myszkę, spakowała wczoraj wszystkie rzeczy Radka i odesłała je do jego klubu - na stadion warszawskiej Polonii.

Reklama

Najwyraźniej bramkarza bardzo zabolał widok niebieskich worków, bo po zajściu ostro się wypowiedział o swojej żonie. Stwierdził, że Doda robi wszystko pod publiczkę, a oni tak naprawdę do siebie nigdy nie pasowali. Sama piosenkarka nie chce komentować słów swojego dotychczasowego partnera i nie zamierza toczyć z nim wojny na słowa.

Znajomy Dody zdradził dziennikarzom "Faktu", że słowa Radka zrobiły jej dużą przykrość. "To, co on mówi, jest nie w porządku i wcale do niego nie pasuje. Pewnie została urażona jego męska duma" - powiedział rozmówca gazety.

Mimo że dla Doroty cała sprawa jest bardzo bolesna, nie chce atakować Radka. "Doda nie będzie nawet komentować jego słów, a tym bardziej nie będzie go atakować. Ona mimo wszystko chce ten związek zakończyć z klasą, w końcu byli razem pięć lat" - mówi na łamach "Faktu" Maja Sablewska, menedżerka Dody.

Cała sprawa znajdzie swój finał już niedługo. Za kilka dni małżeństwo piosenkarki z Radkiem Majdanem przestanie formalnie istnieć. Termin sprawy rozwodowej już jest wyznaczony.