Para trzymała tę radosną nowinę do samiutkiego końca w tajemnicy. O tym, że popularni dziennikarze zamierzają się pobrać, wiadomo było od dawna. Sami wielokrotnie o tym wspominali. Jeszcze niedawno w tych planach przeszkadzał nawał obowiązków. Jednak od czasu, gdy razem odeszli z telewizji Polsat, mieli sporo czasu wolnego. W naturalny więc sposób pojawiła się świetna okazja, by solidnie wykorzystać "urlop" i wziąć w końcu ślub.

Reklama

Nikt jednak nie spodziewał się, że zrobią to w aż takiej tajemnicy. O tym fakcie nie wiedzieli ludzie z ich środowiska, a nawet bliscy znajomi. Ceremonia była skromna, cicha i - przede wszystkim - bez świadków oraz mediów - pisze "Fakt".

I choć tych ostatnich nie było przy młodej parze, to jednak nie do końca udało im się od nich odpocząć. Gdy wesoła nowina zdążyła pójść w świat, telefony państwa Lisów nie przestawały dzwonić. Choć w tak pięknym dniu chciałoby się jak najdłużej sobą nacieszyć, Hanna i Tomasz musieli się spieszyć. Pobyt w ukochanym przez nią Rzymie, choć był piękny, był też krótki. Oboje zobowiązali się, że wrócą na wybory.

Ponadto Tomasz Lis musiał wracać do kraju, bo dziś przez dwie godziny miał prowadzić powyborczy Poranek Radia TOK FM. A poza tym na Hanię i Tomka czekały już w domu córki, które nie były obecne na ślubie. Z pewnością przygotowały młodej parze jakąś miłą niespodziankę - twierdzi bulwarówka. Teraz, gdy cała rodzina jest w komplecie, wszyscy mogą powrócić do swoich codziennych obowiązków. Tylko nadal nie wiadomo, czym właściwie zajmą się dziennikarze. Krążą plotki, że obydwoje wybrali już nowe miejsce pracy. Ale o tym przekonamy się po wyborach.

Reklama

"Dostałam kilka propozycji pracy" - przyznała ostatnio w rozmowie z "Faktem" Hanna Lis. "Ale na pewno przed wyborami nie podejmę decyzji, którą z nich przyjmę".