Pobrali się w ostatni piątek w Rzymie, a już w niedzielę wieczorem pojawili się w swoim warszawskim mieszkaniu. Zapyta ktoś: po co tak gnali? Przecież żadne z nich nie ma obecnie stałej pracy (oboje odeszli z Polsatu), nie muszą więc meldować się za biurkiem od rana.
Ale to tylko pozory, że mogą sobie poleniuchować - czytamy w "Fakcie". Po pierwsze, czekały na nich dzieci. Każde z nich ma dwie córki z poprzednich związków. I choć Hanna rozstała się z Jackiem Kozińskim, ojcem swoich dzieci, a Tomasz rozwiódł z Kingą Rusin, matką jego dziewczynek, dla obojga córki pozostały oczkiem w głowie, a opieka nad nimi jest najważniejsza.
A po drugie, Tomasz jest wziętym komentatorem i już o siódmej rano stawia się w siedzibie pewnego radia, by wygłaszać swoje opinie. Dlatego jak zwykle zrywają się, kiedy jeszcze jest ciemno, Hanna odwozi córkę do szkoły, a potem zajmuje się tym, co robi każda pani domu. I tak wygląda ich miodowy miesiąc.