Za lepszym życiem

Kiedy w 1991 roku przyjechałam do Polski, myślałam, że pobyt w tym kraju będzie krótkim etapem w moim życiu. Ogromny kryzys w mojej ojczyźnie spowodował w tamtych latach masowe wyjazdy za pracą na Zachód. Przerwałam studia na wydziale chemii i biologii. Zostawiłam rodzinę i przyjaciół, co było dla mnie najtrudniejsze. Bardzo mi się tu spodobało. Szczęśliwie dla mnie sprawy potoczyły się tak, że mogłam zostać w Polsce, którą dziś - po 15 latach - pozwolę sobie nazwać moim krajem. Szczęście nie przyszło jednak łatwo, długo i ciężko na nie pracowałam. Tak jak Polakom nie zawsze jest łatwo za granicą, tak i mnie, Ukraince, nie było na początku łatwo na polskiej ziemi. I nie chodzi tylko o język i różnice kulturowe. Języka udało mi się nauczyć w miarę szybko, a zamiast różnic starałam się dostrzegać głównie to, co łączy nasze narody - wtedy dostrzegłam otwartość, życzliwość i dużą kulturę. Spotkałam wielu niezwykłych, wspaniałych ludzi, którzy pomogli mi odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Do dziś utrzymuję z nimi ciepłe relacje.

Reklama

Rozpoczęłam naukę w policealnym studium ekonomicznym w Sopocie. Żeby zarobić na swoje utrzymanie, nie znając jeszcze dobrze języka polskiego, zaczęłam pracować jako tancerka w klubie. Dzięki temu, że skończyłam szkołę muzyczną w Kijowie i chodziłam na zajęcia z pantomimy i tańca nowoczesnego, mogłam podjąć się takiej pracy. Miałam wtedy 20 lat. Potem byłam kelnerką w restauracji. Nie mogłam sobie wtedy pozwolić na wybór miejsca pracy. Rzecz jasna chciałam to zmienić. Rozpoczęłam naukę w policealnym studium ekonomicznym w Sopocie. Uczyłam się po nocach. Podjęcie studiów umożliwiło mi zmianę pracy - zostałam specjalistą ds. handlu zagranicznego w jednej z gdańskich firm. Cieszyłam się, że mogę się kształcić i pracować w dobrej firmie, bo nie każdemu mojemu rodakowi było to dane. Siły dodawali mi zawsze moi rodzice i przyjaciele z Ukrainy, z którymi byłam w ciągłym kontakcie.

Wtedy poznałam pierwszego męża. Ten młodzieńczy związek nie przetrwał, ale rozstaliśmy się w zgodzie, nie chowamy do siebie żadnej urazy. Najlepszym dowodem na to jest fakt, że to Bartek pierwszy poinformował mnie, że dziennikarze dzwonili do niego i pytali o mnie, bo szykują materiał.

Reklama

Kiedy poznałam Czarka, byłam już wolną kobietą. Zakochaliśmy się w sobie bez pamięci. Zresztą historię naszego związku wszyscy znają doskonale, bo oboje opowiadaliśmy ją nieraz. Dzieliliśmy się z innymi naszym szczęściem. Przez wszystkie lata naszego małżeństwa rodzina i kariera mojego męża były dla mnie najważniejsze. Wspólnie uznaliśmy, że będę najlepiej reprezentować jego interesy. Aby robić to rzetelnie, nieustannie się kształciłam, nabierałam doświadczenia jako menedżer, zawsze miałam głowę pełną różnych pomysłów, które pozwalały nam rozwijać się zawodowo. Nadzorowałam wszystkie projekty, w których brał udział mój mąż. Realizowałam również wiele przedsięwzięć samodzielnie, zupełnie niezależnie od spraw zawodowych męża, gdyż chciałam coś osiągnąć. Chciałam, by Czarek i moja rodzina byli ze mnie dumni. Ja sama najbardziej dumna jestem z tego, że udało nam się przeżyć w miłości tyle lat, wychować córeczkę Czarka, dziś wspaniałą, dorosłą dziewczynę. Jesteśmy sobie bardzo bliskie, co jest dla mnie dużym wyróżnieniem i nagrodą.

Czarek o wszystkim wiedział

Dziś prasa spekuluje na temat mojego pierwszego małżeństwa, zastanawia się, czy Czarek wiedział o wszystkim. Czarek i ja nigdy nie mieliśmy przed sobą żadnych tajemnic. Nasz związek oparty był na prawdzie i bardzo głębokiej miłości. Braliśmy ślub cywilny i kościelny, więc nawet nie było możliwości, by ukryć poprzedni związek. Teraz, kiedy nasze małżeństwo przeżywa kryzys, wszyscy starają się doszukać jakichś przyczyn, bo rozpad związku bez sensacyjnego powodu wydaje się nie być interesujący. Niestety, nie ma żadnej sensacji. Nie ma niczego niezwykłego w tym, że niespodziewanie dla nas nadszedł moment, kiedy bycie razem nie jest już takie proste jak kiedyś. Chociaż osobno wcale nie jest lżej. Mówiąc trzy miesiące temu o naszej separacji, liczyliśmy na to, że wszyscy uszanują nasze prawo do zachowania prywatności. Jest mi bardzo przykro, że stało się inaczej. Bolą mnie wszystkie plotki na temat nowych związków mojego męża. Boli mnie również nagłe zainteresowanie moją przeszłością, o której dawno już zapomniałam i która nie ma dziś znaczenia. Ale najbardziej boli mnie to, że wszystkie rzekomo nagle odkrywane przez dziennikarzy fakty były im znane od lat. Dlaczego media postanowiły ujawnić je akurat teraz, w tym trudnym dla mnie i Czarka czasie, tego nie wiem i nie rozumiem.

Odkąd związałam się z Czarkiem, ciężko pracowałam na swój wizerunek. Pracowałam również na to, by zasłużyć na wszystko to, co zostało mi dane. I chociaż nigdy nie wstydziłam się swojej przeszłości, spowiadać się z niej mogę przed Bogiem i samą sobą. Nie wiem, co jeszcze przeczytam w gazetach na swój temat. Zapewne wiele informacji będzie dla mnie nowych. Mimo że jest mi przykro i nie kryję rozczarowania, będą walczyć o siebie i swoje dobre imię tak, jak przez lata walczyłam o ochronę praw, wizerunku i prawo do prywatności innych osób. Myślę, że przez te wszystkie lata ciężkiej pracy zapracowałam na szacunek. I zasłużyłam na szczęście i spokój.