Jak donosi "Fakt":
- Spokojna przejażdżka konna mogła skończyć się bolesnym upadkiem. Koń, którego dosiadała Kinga Rusin, spłoszył się i chciał stanąć dęba! W ciągu kilku sekund dziennikarka musiała zapanować nad sytuacją i utrzymać się w siodle
Na szczęście Rusin wie, jak ujarzmić dzikie zwierzę. Jej reakcja była natychmiastowa. Odchyliła się w siodle, by utrzymać równowagę i popuściła wodze. Koń najwyraźniej zrozumiał, że ma do czynienia z doświadczonym jeźdźcem i szybko się uspokoił, a pani Kinga mogła kontynuować swoją przejażdżkę.
Ten sport to największa pasja dziennikarki.
Mimo że Rusin od lat ma problemy z kręgosłupem, zapowiedziała, że z koni nie zrezygnuje.