>>>Powstanie to: Zbrodnia! Śmierć! Głupota!

>>>Wybieram życie

Reklama

Opinia zawarta w artykule Bartosza Machalicy jest bardzo krótkowzroczna. W mojej ocenie jest ona niezwykle krzywdząca dla ludzi, którzy podjęli ten heroiczny wysiłek. Ocena żołnierzy AK, jako pochopnej bandy średnio uzbrojonej jest dla mnie niepojęta. To tak, jakby wszystkie przegrane bitwy traktować jako zupełnie niepotrzebne.

Gdyby Powstanie Warszawskie zostało zwieńczone sukcesem, a nikt nie spodziewał się, że alianci się od nas odwrócą, i że Armia Czerwona stanie po drugiej stronie Wisły i jej nie przekroczy, to byłby to jeden z najwspanialszych zrywów narodowych w historii świata. Dla ludzi, którzy złapali za oręż i zostali oszukani przez wszystkich swoich domniemanych sojuszników, był to wielki dramat.

Reklama

Nie rozumiem natomiast, jak można oceniać w negatywny sposób najpiękniejsze przejawy polskiego patriotyzmu, na które nie było stać innych krajów znajdujących się pod reżimem faszystowskim. W innych krajach, takich jak USA, Wielka Brytania czy Francja, pisano by na ten temat historyczno-romantyczne poematy. Mają oni skłonności do heroizowania wszelkich działań patriotycznych. My natomiast żyjemy w kraju, w którym wszystko podlega negatywnej ocenie.

Uważam za kompletne draństwo ocenianie Powstania Warszawskiego w sposób negatywny, tylko dlatego, że w pewnym sensie zostało przegrane. Bo w pewnym stopniu ci ludzie wygrali. Polacy dali sygnał, że są narodem mocno niepokornym i potrafią stanąć do walki nawet w najbardziej beznadziejnej sytuacji. Powstanie było manifestem polskiego patriotyzmu i nieugiętości wobec reżimu. Zaowocowało to tym, że komuna w Polsce nie była aż tak mocno dokręcona kurkiem jak np. w NRD czy ZSRR.

Czytaj dalej

Reklama



Dzisiejsze wypowiadanie się na temat pozytywnych uczuć naszych rodaków i poddawanie tego tak surowej ocenie jest podobne do reakcji społeczeństwa na Adama Małysza. To jest stawianie wyłącznie na wygranych. Kiedy tylko powinie mu się noga, to od razu wszyscy się odwracają i z symbolu narodowego spada on do pozycji nieudacznika. To nasza cecha narodowa - szukanie dziury w całym. Uważam jednak, że Powstanie Warszawskie jest zbyt ważnym wydarzeniem, żeby można sobie było tak nim szafować.

Każdy, kto czuje się Polakiem i ma trochę szacunku do tego, co przeszedł nasz kraj przez tyle lat ciemiężenia go, powinien chociaż na chwilę wczuć się w sytuację obywatela miasta, które miało być starte na proch. Plany Niemców i tak zakładały, że Warszawa będzie miastem kolejowym, ważnym punktem tranzytowym transportu ciężkiego do III Rzeszy, Warszawa i tak miała przestać istnieć. A że dopiero po 1944 podjęto konkretne próby unicestwienia miasta, stało się tak tylko dlatego, że czekano na jakiś pretekst. Dlatego obarczanie powstańców winą za to, że nasza stolica została zmieciona w proch, jest szczytem grubiaństwa.

Byłbym ostrożny w ocenianiu jakichkolwiek aktów patriotycznych szczytem głupoty. Ówczesna sytuacja polskiej Warszawy nie miała z głupotą nic wspólnego. Ludzie działali wtedy pod wpływem impulsu.

Dlatego też jestem za ustanowieniem 1 sierpnia świętem, ale nikomu nie chciałbym narzucać swojej oceny. Ma być to święto narodowe i dlatego do narodu trzeba skierować pytanie, czy chce on ten dzień upamiętnić. Mamy ponad 200 świąt kościelnych w roku, także myślę, że tak istotne wydarzenie, jak 1 sierpnia jest godne upamiętnienia. Każde takie święto jest przedłużeniem tradycji dla następnych pokoleń. Kiedy słyszę, że znaczna większość respondentów nie wie, co się stało tego dnia, to jest mi przykro. Nie każdy musi pasjonować się historią, ale ważne, żeby takie daty nie znikały z naszej pamięci.