Maluch był moim pierwszym autem i byłem na niego skazany przez jakieś 8 lat. Z racji tego, że miał licznik pięciocyfrowy, to gdy robiłem nim kolejne 99 999 km, licznik się zerował i przebieg zaczynał się naliczać od początku - to było zabawne.
Skłamałbym jednak, gdybym nie przyznał, że zawdzięczam maluchowi wycieczki do Francji, Szwajcarii oraz 3 razy do Bułgarii i Jugosławii. Niezawodny maluch do końca jednak nie był. Zawsze miałem ze sobą zapasowy przegub, bo lubił pękać, poza tym często stosowałem kijek włożony pod tylną klapę przy silniku, żeby lepiej go chłodzić. Zawodził niestety rozrusznik, opony, etc.
To straszne, że tak długo męczono nas tym produktem. Fiat 126p był czymś więcej niż skuter, ale samochodem bym go nie nazwał. Nie wspominając już o cenie. Kosztował on ok. 69 tys. zł. Przeciętny Polak musiał na niego pracować prawie 2 lata, a i tak nikt nie miał pewności, że go dostanie. Potrzebny był na niego talon.
Jest to jednak dobre auto dla początkujących młodych kierowców, którzy chcą poszaleć na drodze. To auto nie pozwala im rozwinąć zawrotnych prędkości. Można je także dawać za karę niesfornym kierowcom, którzy przekraczają znacznie prędkość. I zamiast odbierać im prawo jazdy, można by im było wręczać kluczyki do ich "nowego" Fiata 126p.