>>> Roman Kosecki: Rośnie nam pokolenie kalek

Niestety mam zdanie bardzo podobne do zdania pana Romana Koseckiego. Nie jest może aż tak dobitne, bo nie uważam, że mamy w kraju same kaleki, jednak coś jest na rzeczy.

Reklama

Przyczyn tej sytuacji szukałabym już w najwcześniejszym wychowaniu. Jeśli uczymy najmłodsze dzieci, czyli takie, które mają 2, 3 czy 4 lata, że fajnie jest pograć w piłkę, pójść na basen czy spędzić czas na rowerze z rodzicami, to w przyszłości taki człowiek będzie chciał aktywnie spędzać czas. Może rzeczywiście lekcje WF-u w szkole, szczególnie w klasach początkowych, nie wyglądają najlepiej, ale takie dziecko może wrócić po zajęciach i wyciągnąć rodziców do wspólnej gry w piłkę. Wiadomo jednak, że muszą mieć oni na to czas.

Upatruję promyk nadziei w stadionach "Orlika", które licznie powstają. Nie jest to bowiem kolejny projekt rządowy, który nie ma poparcia w rzeczywistości. Jest to pewnie kropla w morzu potrzeb, biorąc pod uwagę zapotrzebowanie na dobrych piłkarzy, ale coś się w tym kierunku robi. Widać to zresztą, jak mówi Roman Kosecki, w stanie naszej kadry narodowej, która pozostawia wiele do życzenia. A jeden Beenhakker cudów nie zdziała, jeśli nie będzie miał kim.

Reklama

Dużym problemem jest również postawa nastolatków, którzy popierani przez rodziców donoszą stale zwolnienia lekarskie na zajęcia wychowania fizycznego. Z jednej strony lansuje się wizerunek kobiety, która powinna być zadbana, wysportowana, a z drugiej mamy rodziców, którzy nie widzą potrzeby, aby dziewczyna w wieku dojrzewania żyła aktywnie. Wolą, żeby pomalowała sobie oczy czy założyła szpilki, niż spociła się, trenując grę w kosza. Coraz częściej zapatrujemy się za bardzo na Wielką Brytanię. Wystarczy bowiem wyjść na jakąkolwiek angielską ulicę i spojrzeć jak wyglądają tam młode dziewczyny.

Wszystko to jest kwestią domu. Ponieważ nie tylko dzieci, ale i rodzice muszą być aktywni. Kiedy w dzieciach zaszczepi się sportowego bakcyla, to w przyszłości same będą mieć potrzebę bycia aktywnymi.

Najłatwiej jest wysłać dziecko do szkółki piłkarskiej, zawieźć je na basen czy karate. Nie można jednak zapomnieć, że dziecko musi tego chcieć. Nigdy bowiem nie będzie tak, że dziecko stanie się aktywne tylko dlatego, ze je do tego zmusimy.