„Tam są fatalne ciuchy!” - powiedział "Super Expressowi" zawiedziony Marcin. „Takie sklepy kojarzą mi się z hawajskimi koszulami i tego typu rarytasami. Żeby kupić coś, co się nadaje na długiego, szczupłego faceta, wybieram się za granicę. Raz na pół roku kupuję stertę ubrań, żeby być do przodu. Najczęściej kupuję ubrania w Berlinie, bo mam tam najbliżej” - dodaje Prokop.

Reklama

O ile prywatnie Marcin jakoś sobie radzi z zakupem ciuchów, to nie jest to koniec jego problemów garderobianych. Kłopoty pojawiają się również podczas prowadzenia programu. „Ubrania, które noszę na wizji, są w 90 procentach wypożyczane ze sklepów” - wyjaśnia sprawę prezenter.