Rozumiem sens protestów podczas obchodów 4 czerwca 1989 roku. Są one w jakiś sposób uzasadnione. Nie należy z tego robić żadnego użytku politycznego, tylko skierować się do ludzi, którzy robią to przecież ze strachu albo są rzeczywiście pokrzywdzeni.

Media są również odpowiedzialne za podsycanie nastrojów społecznych. Ale w takich trudnych i kryzysowych sytuacjach powinniśmy pamiętać, że jesteśmy jedną wielką rodziną i nie możemy tracić raz obranego azymutu. Ważne, abyśmy byli tak samo zżyci, jak wtedy, gdy walczyliśmy o wolną, demokratyczną Polskę.

Reklama

Parafrazując słowa - sukces ma wielu ojców - można powiedzieć, że kryzys nie ma odpowiedzialnego ojca. Są za to pokrzywdzone dzieci.

Tak jak każdy kij ma dwa końce, a każdy medal ma dwie strony, tak zawsze jesteśmy w sytuacji, że jest coś za coś. Przedtem mieliśmy niewolę, ale mieliśmy spokój socjalny. Teraz z kolei mamy wolność, ale jest ona iluzoryczna. Jesteśmy bowiem zniewoleni relacjami pracy, płacy, koniunktury, popytu, podaży, działaniu niewidzialnej ręki rynku.

Reklama

Kiedy teraz cały świat przeżywa kryzys, to musimy zdawać sobie sprawę z tego, że to pokłosie kapitalizmu. Ludzie są niezadowoleni, tracą pracę. A nie zapominajmy, że są to te same osoby, które kiedyś miały stałą posadę, tyle że nie mogły nic kupić za swoje pieniądze. Ta sytuacja jest wręcz paradoksalna.

Mogę tylko powiedzieć, że lewica, tyle że w nowym, odświeżonym kształcie, niemająca nic wspólnego z tą lewicą, z która mamy do czynienia od czasów PZPR, jest i będzie jak najbardziej potrzebna.