Jakie są pańskie wspomnienia związane z okresem przemian w Polsce? Czy miał pan świadomość tego, co się wokół dzieje? Zmian, które nadchodzą?
Zygmunt Staszczyk: Oczywiście, że zdawałem sobie sprawę z tego, co się wokół dzieje. Wszyscy żyliśmy tym ważnym dniem. W zasadzie końcówka lat 80. była lekko podszyta marazmem. Wielki dryf "Solidarności" rozpoczął się w pierwszych dniach stanu wojennego. Wtedy zaczęły się mocne działania opozycji i trwały przez pierwsze 2-3 lata. Były one zakończone wieloma ofiarami, m.in. Grzegorza Przemyka czy księdza Popiełuszki.
Potem nastąpiło pewne uśpienie. Nikt wtedy nie wierzył, że w naszej dekadzie może jeszcze dojść do jakiegoś przełomu i że za naszego życia skończy się komunizm. W 1988 roku nastąpiło przebudzenie. Potem w 1989 roku mieliśmy okrągły stół. Wszyscy byli już bardzo zmęczeni tą przedłużającą się sytuacją. Poza tym była straszna sytuacja ekonomiczna. Generała Jaruzelskiego poza sprawami politycznymi nie interesowała zupełnie sytuacja gospodarcza. Okrągły stół był dla nas światełkiem nadziei. Pokazał, że komuna się chwieje.

Reklama

Jak pan pamięta 4 czerwca 1989 roku?
Podczas wyborów głosowałem na Żoliborzu. Pamiętam informacje jakie dochodziły do nas z różnych komitetów. Główny sztab mieścił się wtedy na placu Konstytucji. Mówiono nam, że jest duża przewaga "Solidarności". Wszyscy śmialiśmy się z prób propagandowych, jakie podejmowały władze komunistyczne, które wystawiały kandydatów "niezależnych", Urban pieprzył jakieś głupoty w telewizji. Ale nikt już w to nie wierzył. To był bardzo radosny dzień.
Następnego dnia, gdy ogłoszono oficjalne wyniki, nasza radość zakończyła się wielkim piciem. Wiedzieliśmy, że ta wygrana jest pierwszym krokiem ku transformacji systemu. Nie sądziliśmy, że komunizm tak szybko upadnie.

Jak pan ocenia nasze dokonania z perspektywy czasu?
Można było oczywiście wiele rzeczy zrobić inaczej, szybciej. Nigdy w życiu bym się jednak nie cofnął. Mimo wszystko żyjemy w wolnym kraju, podróżujemy w sposób wolny. Jesteśmy członkami Unii Europejskiej, NATO. Nie rozumiem tylko wzajemnego opluwania się prezydenta i premiera, nagonki na Lecha Wałęsę. Ten człowiek, czy ktoś tego chce, czy nie chce, jest naszym kapitałem międzynarodowym, bez względu na to, jakie błędy popełnił.
Nie potrafimy tego wykorzystać i uszanować. Robią to inni, np. Niemcy, którzy przypisują sobie, że komunizm upadł wraz z murem berlińskim. Moim zdaniem jest to kompletną bzdurą. Komunizm upadł tutaj, w Polsce. Nie potrafimy z tego zrobić pozytywnej bajki, która całej Europie uświadomiłaby, jaka historia jest zamazana.
Jako świadomy człowiek uczestniczyłem w tym i wiem, jak to wyglądało i w jaki sposób powinno być przedstawione ludziom w Polsce i na świecie.
______________________________________



ZOBACZ TAKŻE:

>>> Zbigniew Wodecki: Jestem rozczarowany demokracją
>>> Jurek Owsiak: 11 mln zł dla Kylie Minogue? To skandal!
>>> Kampania do Europarlamentu to szmira i tandeta

Reklama

Rozmawiała Katarzyna Olczak