>>> Zobacz, jak SLD podpala budynek IPN
Idea palenia IPN promowana przez Klub Lewicy, nawet jeżeli to tylko happening czy akcja prowokacyjna, która jest elementem walki politycznej, wydaje mi się po prostu głupia. Wynika ona z braku wiedzy, na temat tego, czym się zajmuje Instytut Pamięci Narodowej.
Nadepnął on już wielu prominentnym osobom na odcisk. Nie można jednak zapomnieć, że jest to zasłużona placówka, w której pracuje wielu rzetelnych historyków. Instytut wydaje broszury, książki i inne publikacje na temat naszej historii, nie tylko związanej z teczkami.
Dramatem IPN jest wciąganie go w różne bieżące akcje polityczne, i to tak naprawdę robi mu tzw. gębę. Udało się medialnie sprzedać tę złą twarz instytutu. Stąd wizja IPN jako potwora, o którym mówił poseł Bartosz Arłukowicz. Instytut jest odbierany jako twór pożerający wspaniałe życiorysy, wspaniałych bohaterów.
Osobiście bronię Instytutu jako całości. Paląc budynek i to, co się w nim znajduje, spalilibyśmy naszą pamięć. A palenie pamięci nigdy nie jest dobre. Ponadto uważam, że podpalacze to prowokatorzy i że zawsze są oni przez kogoś sterowani, a co za tym idzie, każda ich akcja jest nieczysta.
Palić możemy sobie ogniska, a i z tym jest problem, bo drzew i lasów jest mało. A politycy niech się lepiej palą do roboty, a nie do palenia książek, zbiorów historycznych i pamięci. Kojarzy mi się to z faszyzmem i głupotą, w tym wypadku lewicową.
Z drugiej jednak strony widzę pewne błędy, które IPN popełnia. Jego słabością jest zbyt emocjonalne podchodzenie prezesa do pewnych spraw, jak np. wypowiedź o Kwaśniewskim, która była zupełnie niepotrzebna. Kolejna sprawa, to wdawanie się w polemiki, które nikomu nie wychodzą na dobre.
IPN powinien być zespołem badawczym, który wydaje ciekawe książki historyczne, bada przeszłość, a nie wdaje się w bieżące wydarzenia polityczne. Przykre jest, jeżeli prezydent Lech Kaczyński odznacza pracowników IPN, a opozycja od razu komentuje to jako nagrodę za walkę z Lechem Wałęsą. Niestety, ta dobra praca IPN zostaje zagłuszona kilkoma książkami, które są zapalnikiem do ostrych dyskusji.
Wiadomo, że wszystkie ciekawe postaci są przez historyków badane i analizowane bardzo dokładnie. Tak jak każdy medal ma dwie strony, tak bohaterowie naszej historii mają swoje wady i zalety. Nie można pominąć także tych pierwszych. Dlatego też w książkach nie zapomniano o tym, że Tadeusz Kościuszko, dowodząc pod Racławicami, był pijany. Historycy mają prawo do pokazywania całej prawdy o tym, co było.
SLD z pewnością zapomniałoby jak najchętniej o swojej przeszłości. Chcieliby, aby o nich pamiętano jako o demokratach, posłach w Europarlamencie, wielojęzycznych światowcach. Tak jednak do końca nie jest. PZPR, czyli ich partia matka, łamała kości i prawo, często też miała krew na rękach i nie widzę powodu, aby o tym nie pisać.
___________________________________________________
NIE PRZEGAP:
>>> Szczepkowska: Teraz wolno mówić wszystko!
>>> Czy Joanna Mucha miała romans z pewnym posłem?
>>> Kinga Rusin przeżywała uniesienia jak licealistka
>>> Zobacz, jak Doda spychała auta z drogi!