Hannę Lis zwolniono niedawno z pracy w Telewizji Polskiej. Pozbycie się cenionej i profesjonalnej dziennikarki wywołała dyskusję nad przyczynami. Dziennikarka nie musi już milczeć, bo nie wiążą jej żądne kontrakty. O atmosferze panującej w TVP opowiedziała magazynowi "Viva":
"Przez rok byłam zmuszana do milczenia, nawet w elementarnej obronie własnego dobrego imienia, które notorycznie szargano (...). Nie mogłam o niczym pisnąć słowa ze względu na zapis w kontrakcie o tajemnicy służbowej" - tłumaczy.
Jak Hanna ocenia stosunek widzów do siebie? Uważa, że sondaże popularności są zakłamane, bo na co dzień spotyka się z wyrazami sympatii: "Wychodzę do sklepu, na pocztę, na spacer, do kawiarni i nigdy nie spotkałam się z jakąkolwiek oznaką wrogości, więcej, jest cała masa przesympatycznych, serdecznych gestów" - zaznacza. "W realnym świecie nie ma tego całego szaleństwa, piekiełka, rynsztoku, jaki ujawnia się na forach internetowych" - twierdzi.
Zarzut , że podjęła pracę w upolitycznionej stacji telewizyjnej, także odpiera:
"Jestem dziennikarką telewizyjną. Każdy się trzyma swojego zawodu i nie widzę nic złego w tym, że próbowałam tę telewizję, tak jak wielu innych moich kolegów - naprawiać od środka".
Szczytnego celu nie udało się osiągnąć, na dodatek skończyły się liczące się stacje TV, w których ambitna Lis mogłaby pracować. Dziennikarka nie zamierza jednak rozmieniać się na drobne pracą w jakimś mało prestiżowym miejscu. Możliwe, że niebawem ujrzymy ją w nowej roli – dziennikarki prasowej.
ZOBACZ TAKŻE: