Lokalny festiwal z Punxsutawney stał się sławny głównie za sprawą filmu z Billem Murrayem w roli głównej. Główny bohater, dziennikarz jednej ze stacji telewizyjnej jedzie do małego miasteczka, by zrobić reportaż z Dnia Świstaka. Niestety, zamiast następnego dnia wrócić spokojnie do domu, wpada w pętle czasu i musi przeżywać ten jeden dzień cały czas.
Historia gryzonia z Punxsutawney sięga początków XIX wieku. Od 1887 odbywa się tam festiwal w takiej mniej więcej postaci jak dziś. Główny bohater Phil jest pokaźnej wielkości świstakiem (tak naprawdę jest to świszcz - świstaki nie występują w Ameryce - ale przyjęło się go tak nazywać zapewne za sprawą filmu. Poza tym, czy ktokolwiek w życiu widział świszcza?).
Corocznie 2 lutego burmistrz miasteczka wyciąga zwierzaka z jego norki i jeśli zwierzątko zobaczy swój cień - czyli dzień jest słoneczny - wówczas wiosny nie należy się spodziewać wcześniej niż za 6 tygodni. Jeśli nie, można już zacząć wypatrywać pąków na młodych gałązkach. Jak na razie Phil zobaczył swój cień 96 razy, a nie widział go 15. Według statystyk prowadzonych przez niezależnych badaczy, prognozy Phila zgadzają się w 75 - 90 proc. Według mieszkańców miasteczka, świstak nie pomylił się ani razu!
Dzień Świstaka jest obchodzony w wielu miasteczkach wschodnich Stanów Zjednoczonych i Kanady, ale zdecydowanie ten z Punxsatawney jest najbardziej znany. Wiosenne święto tego gryzonia przybyło do Ameryki wraz z niemieckimi kolonistami, którzy osiedlali się w Pensylwanii w XVIII i XIX wieku. Jego rodowód sięga jeszcze czasów, gdy Europą władali Celtowie. Na początku lutego obchodzili oni święto wiosny zwane Imbolc, podczas którego na podstawie zachowań borsuków i niedźwiedzi odgadywano pogodę na najbliższy czas. Za oceanem zamieniono te zwierzęta, na trochę mniej kłopotliwego, lokalnego świszcza.