W ulotce przesłanej do 9 tysięcy urzędników można wyczytać, że "Idea brytyjskości fałszywie sugeruje istnienie jakiejś wspólnoty - wielu Szkotów, Walijczyków i Irlandczyków nie życzy sobie, by nazywać ich Brytyjczykami. Kraj określany tym mianem zawiera przecież różnorodność kultur, języków i religii".

Reklama

Autorem zaleceń dla urzędników był minister pracy Ron Davies. W 1998 roku wyrzucono go z rządu po skandalu z męską prostytutką. Od pięciu lat przewodniczy specjalnej komisji doradzającej samorządom w sprawach polityki równości rasowej (Valleys Race Equality Council, Valrec).

David Davies, członek partii konserwatywnej powiedział gazecie, że nie ma absolutnie nic obraźliwego w określaniu ludzi Brytyjczykami.

"To poprawność polityczna na granicy szaleństwa. Organizacje takie, jak Valrec za publiczne pieniądze propagują swoje wąsko pojmowane, nacjonalistyczne pomysły" - tłumaczy.

"Zamiast tego, powinna działać jedna organizacja promująca brytyjskość i zachęcająca do tego, by wszyscy żyjący w tym kraju, niezależnie od pochodzenia i koloru skóry, stanęli dumnie pod brytyjską flagą" - dodaje.