Wykorzystując dzień wolny od pracy, rodzina Michała Kamińskiego postanowiła odwiedzić jedno z warszawskich centrów handlowych. Tam właśnie wypatrzył ich reporter bulwarówki.
Jak pisze gazeta, Kamiński przywiózł żonę Annę i córki Anastazję i Antoninę do sklepu samochodem, ale z powrotem za kierownicą zasiadła już żona.
To dlatego, że pan Michał nie mógł oczywiście prowadzić pod wpływem alkoholu. Kiedy bowiem kobiety ministra buszowały w butikach, on sam schronił się w knajpce. I tam w spokoju napił się piwka - pisze "Fakt".
Czyżby to był sposób Kamińskiego na uniknięcie przedświątecznej gorączki? - zastanawia się bulwarówka.