"To była uroczystość w prawdziwie rodzinnej atmosferze. Spokojna, bez żadnych ekscesów" - opowiada "Faktowi" z uśmiechem Kinga, asystentka Michała Kamińskiego.
Przyjęcie zaczęło się około godziny dziewiętnastej. Goście zebrali się w eleganckiej, ale skromnej restauracji Vinoteka w centrum Warszawy. Co ciekawe, prezydencki minister nie urządził wystawnego balu, ale bardziej kameralną imprezę. Nie mogło na niej oczywiście zabraknąć samego prezydenta - zauważa bulwarówka
Jak dowiedział się "Fakt", były rymowane toasty na cześć solenizanta, które wznoszono wyśmienitym czerwonym winem. Nie od dziś wiadomo, że koneserem tego trunku jest sam Lech Kaczyński - komentuje bulwarówka. Podczas przyjęcia nie zapomniano o bezpieczeństwie głowy państwa. Prezydenta na krok nie odstępowali funkcjonariusze Biura Ochrony Rządu.
Goście nie zabawili do białego rana. Opuścili restaurację parę minut po północy - pisze "Fakt".