Obrażanie swoich oponentów artystycznych i politycznych, wulgaryzmy z ust ludzi kultury, tępienie przez polityków dzieł swoich rodaków, czy w końcu zwykłe, kosmiczne bzdury. Oto, z czym mieliśmy do czynienia w tym roku.

"Wewnętrznie jestem kompletnie czysty"

Podobno tłumaczą się tylko winni, a nasze gwiazdy tłumaczyły się często i gęsto. Najczęściej w ten deseń, że oni niczego złego nie zrobili, a teraz wszyscy ich atakują. Piłkarz Jakub Rzeźniczak najpierw nazwał matkę swoją dziecka, z którym zresztą nie ma i nie chce mieć kontaktu, "dziewczyną na telefon", a potem jego żona musiała tłumaczyć w sieci, że to nie tak miało być.

Reklama

"Ewelinę poznałem przez kolegę, który zajmował się załatwianiem dziewczyn na telefon. Jak nawet potem sprawy były w sądzie, były zeznania, to było potwierdzone przez nią, że za to spotkanie zapłaciłem chyba z półtora tysiąca za 2-3 godziny i tak się zaczęło" – powiedział piłkarz w wywiadzie dla Żurnalisty.

Reklama

W udzielonym wraz z żoną Pauliną wywiadzie dla "Dzień dobry TVN" Rzeźniczak podkreślił, że brak kontaktu z córką, którą ma z Eweliną, to jego decyzja, bo "nie czuł z nią żadnej więzi".

Paulina Rzeźniczak rozpaczała potem w sieci: "Miał być to fajny wywiad świąteczny, a… nie wiem, nie wiem, dlaczego tak się wydarzyło. Jest mi strasznie przykro".

"Tak naprawdę nic nie zrobiłem"

Aktor Jerzy Stuhr wrócił w swoich wypowiedziach do roku 2022, kiedy to został zatrzymany za jazdę samochodem po spożyciu alkoholu, podczas której zahaczył przy okazji motocyklistę.

"Tak naprawdę nic nie zrobiłem, więc wewnętrznie jestem kompletnie czysty. Oczywiście denerwują mnie pomówienia i stosunek prokuratury do mojej osoby, która proponowała coraz wyższe kary, chciała mnie zjeść, a pan Ziobro ścigał pół roku" – powiedział aktor w rozmowie z Plejadą.

Kiedy jego słowa spotkały się z ostrą krytyką, Stuhr wydał oświadczenie, w którym tłumaczył, że wyraził się nieprecyzyjnie. Pewnie dlatego jego słowa nie zostały przyjęte ze zrozumieniem.

"W dalszym ciągu uważam, że to była najgorsza decyzja w moim życiu o prowadzeniu samochodu. Wziąłem na siebie za to odpowiedzialność. Serdecznie przepraszam za nieprecyzyjną wypowiedź" — oświadczył aktor.

Tłumaczył się także jego dużo młodszy kolega po fachu, również zatrzymany przez policję. Antek Królikowski w momencie zatrzymania nie był jednak po alko, tylko pod wpływem środków odurzających. Nawet nie odurzających, tylko leczniczych, jak to później tłumaczył.

"Zostałem zatrzymany do kontroli, alko-test wykazał, że jestem trzeźwy, jednak narkotest wykrył THC, którym wspomagam swoje leczenie i którego używałem poprzedniego wieczoru" — napisał w oświadczeniu.

"Nie zagłębiałem się, co to jest, miałem to w du****"

Nie tłumaczył się, tylko się przyznał, jak na prawdziwego Ironmana przystało, Robert Karaś. Mistrz i rekordzista świata w Ultra Triathlonie, w którego organizmie wykryto niedozwolone substancje przyznał się, bo jak przyznał, "miał to w du***".

"Wiedziałem, że to biorę. Nie zagłębiałem się, co to jest, miałem to w du****. Zapytałem się, czy to jest legalne. Michał odpowiedział, że po 72 godz. nie będzie tego w organizmie. Wiedziałem więc, że to coś nielegalnego. Zapytałem o to, czy będzie miało to jakiś wpływ na moje przygotowania. Odpowiedział: »Nie, Robert, to tylko teraz, żeby cię podleczyć«. Miałem tego świadomość" – opowiadał Karaś w rozmowie z Kanałem Sportowym, twierdząc, że środki te podał mu "hobbysta".

Sportowiec Robert Karaś miał gdzieś to, że wziął niedozwolone środki / Instagram

Nie ugryźli się w język

Niezręczną "gafę" strzelił Krzysztof Daukszewicz, pytając w satyrycznym programie TVN24 "Szkło kontaktowe" Piotra Jaconia, ojca transpłciowej córki, "jakiej jest dzisiaj płci?". Dziennikarz nagłośnił wydarzenie w mediach społecznościowych, grzmiąc o "oswajaniu transfobii" i "języku nienawiści".

W odpowiedzi satyryk, który miał przeprosić dziennikarza, wystosował oświadczenie, którym ubolewał, że on i cała rodzina padła ofiarą hejtu, na który… skazał ich Jacoń.

"Moja rodzina [...] nie może się pozbierać po hejcie, na który skazał nas (Piotr Jacoń – przyp.red.). I mam także nieodparte wrażenie, że z ofiary zamienił się dość szybko w kata, i że ma to gdzieś. Jeśli tak ma przebiegać nauka tolerancji, to ja w czymś takim nie zamierzam uczestniczyć" – napisał satyryk, który po incydencie odszedł ze "Szkła…".

Nie gryzł się w język Andrzej Seweryn. Być może sypiący wulgaryzmami aktor nie miał świadomości, że w Internecie nikt nie jest anonimowy i nic nie ginie. Prywatne nagranie wyciekło jednak do sieci.

"Drogie dziecko, pamiętaj — twoje zadanie jest im przy*******ić. Jesteś młody, na razie nie rozumiesz, co do ciebie mówię, ale szybko zrozumiesz. […] Tym wszystkim Trumpom, Kaczyńskim, Orbanom pi*******ym trzeba przy*******ić. Żadnego chrześcijańskiego dialogu, rozumienia, debaty, porozumienia. Nie, k***a — przy- przy*******ić" — mówił aktor na prywatnym nagraniu, które wyciekło do sieci.

I musiał się tłumaczyć. "W związku z pojawieniem się w przestrzeni internetowej prywatnego nagrania z moim udziałem oświadczam, że ani ja, ani osoba, do której zostało ono wysłane, nie udostępniliśmy go mediom społecznościowym. Dostało się tam ono z woli tych, którzy mają dostęp do naszych prywatnych kont i którzy, jak sądzę, już nieraz z tej możliwości korzystali" — tłumaczył się Andrzej Seweryn w rozmowie z Onetem.

"Wolę zabawiać ludzi muzyką niż ich zabijać"

Jeszcze dalej poszedł Allan Krupa. Tłumacząc, dlaczego porzucił karierę wojskową na rzecz muzycznej, napomknął wprost o… zabijaniu ludzi.

"To moje przejście z wojskiem było może taką wewnętrzną potrzebą. Na obecną chwilę to jest mi już niepotrzebne, bo stwierdziłem, że wolę zabawiać ludzi muzyką niż ich zabijać" – wyznał syn Edyty Górniak w wywiadzie dla "Dzień dobry TVN".

Illuminati w Polsce i "nieuszkodzony korzeń duszy"

Jego mama sama jest niewyczerpanym źródłem złotych myśli. Piosenkarka, która głosi, że żyje na Ziemi już od 4 tysięcy lat, i w tym roku nie zawiodła fanów duchowości. Górniak osiągnęła np. taki stan, że może komunikować się ze zmarłymi.

"Potrafimy jednak otwierając serce i percepcję, komunikować się z naszymi bliskimi, którzy są w innej przestrzeni i których dzieli od nas tylko fizyczność. Nie możemy ich dotknąć, lecz możemy poczuć i komunikować się z nimi. Ja mam kontakt z moim tatą. Jeśli trudno ci teraz to zrozumieć, porównaj to do wiatru. Widzisz go? Nie, lecz czy masz wątpliwość, że istnieje?" – opowiadała podczas jednej z sesji Q&A na swoim profilu na Instagramie.

"Jak już wiecie, jestem bardzo przekorna i potrafię z każdej sytuacji, nawet bardzo traumatycznej, wyciągnąć coś dobrego. Nauczyłam się tego na przestrzeni lat. Nauczyłam się, w jaki sposób podnieść się z traumatycznych doświadczeń bez uszkodzenia korzenia duszy. Chętnie podzielę się tą wiedzą, bo chciałabym, żeby wszyscy ludzie byli szczęśliwi" – opowiadała innym razem na Instastories Górniak.

Z kolei w rozmowie z Pomponikiem uduchowiona piosenkarka przyznała, że Illuminati działa w Polsce. Nie chciała jednak rozwinąć tematu ani przyznać, ilu członków tajnej sekty przeniknęło do środowiska polskich celebrytów.

Edyta Górniak twierdzi, że żyje na Ziemi już od 4 tysięcy lat / Instagram

"Tylko świnie siedzą w kinie"

Krzysztof Skiba znany jest z tego, że wali prosto z mostu i bez owijania w bawełnę. W tym roku lider zespołu Big Cyc tradycyjnie walił w PiS i prezesa partii.

Kiedy okazało się, że Jarosław Kaczyński w październikowych wyborów będzie kandydował z Kielc, muzyk natychmiast zareagował, wstawiając odpowiednią grafikę na swoim profilu na Instagramie.

"Kaczyński ma jedynkę w Kielcach, a powinien mieć jedynkę we Wronkach. I to w zaostrzonym rygorze" – brzmiał napis.

Krzysztof Skiba równo walił w PiS i prezesa Kaczyńskiego / Instagram

Skiba nie zawahał się też wspomnieć prezesa ze sceny, podczas jednego ze swoich koncertów.

"Zapowiadałem Krzysztofa Krawczyka, Krzysztof Krawczyk nie żyje. Zapowiadałem Jerzego Połomskiego, Jerzy Połomski nie żyje, zapowiadałem Zbigniewa Wodeckiego, Zbigniew Wodecki nie żyje. Marzę o tym, żeby zapowiedzieć Jarosława Kaczyńskiego" - powiedział Skiba, czym wywołał prawdziwą burzę wśród prawicowych polityków.

"Stuhr, Kozidrak, Holland to patoelita Tuska. Jeżdżą po pijaku, plują na polski mundur, a teraz życzą śmierci liderowi PiS. Skiba to kolejny kandydat na ministra kultury w rządzie Tuska? Hej Platforma Obywatelska jesteście dumni?" - napisał na platformie X (dawniej Twitter) wiceminister klimatu i środowiska w rządzie PiS Jacek Ozdoba.

Tak przeszliśmy płynnie do związków z show-biznesu z polityką, które w mijającym roku były niemal powszechne i w niejedną złotą myśl obfitowały. Bez wątpienia palma pierwszeństwa należy się tu do prezydenta Andrzeja Dudy, który w niewybrednych słowach skomentował film swojej rodaczki Agnieszki Holland "Zielona granica".

"Nie dziwię się, że funkcjonariusze Straży Granicznej, którzy zapoznali się z tym filmem, użyli tego hasła »tylko świnie siedzą w kinie«, znanego nam z czasów okupacji hitlerowskiej, kiedy w naszych kinach pokazywano propagandowe filmy hitlerowskie. Jest mi przykro z tego powodu, że taki film jest realizowany; który, jak słyszałem, w zdecydowany sposób oczernia polskich funkcjonariuszy" — powiedział Andrzej Duda w wywiadzie dla Telewizji Polskiej.