Z rozmowy Filipa Borowiaka z Małgorzatą Ohme dowiadujemy, że psycholożka i prezenterka bardzo przeżyła niespodziewane rozstanie "Dzień Dobry TVN". Ani trochę się go nie spodziewała i nic nie wskazywało na to, że coś podobnego może się wydarzyć.
"Jest mi smutno. (...) To jest praca, którą lubiłam i wierzyłam, że jestem w tym dobra, że robię to najlepiej, jak potrafię. W jakimś sensie czuję żal za tym, co utraciłam, na co nie miałam żadnego wpływu", wyznała Małgorzata Ohme.
Powiedziała też, że mimo iż ma plan przyszłość - właśnie wystartował jej nowy podcast, który można oglądać na YouTubie - po tym, co się wydarzyło, trudno było jej poradzić sobie negatywnymi emocjami.
"Przeżywałam też fazy gniewu, związanego z tym, że nie mam nad tym kontroli. Bo lubię mieć wpływ na rzeczywistość. (...) Teraz czuję nadzieję. Pierwsze trzy dni były najgorsze. Ale ja zawsze bardzo silnie przeżywam kryzysy. Jestem bardzo emocjonalną osobą", powiedziała Małgorzata Ihme.
Prezenterka przyznała też, że kreowana na antenie wizja rodzinnej atmosfery panującej w programie, nie do końca jest prawdziwa. Okazuje się bowiem, że nie wszyscy prowadzący okazali wsparcie zwolnionym z pracy z dnia na dzień gospodarzom śniadaniówki. Ohme twierdząco odpowiedziała dziennikarzowi, który zapytał, czy to prawda, że nie wszyscy z ekipy się do nich odezwali.
Spodziewalibyście się tego…?
TU obejrzycie całą rozmowę z Małgorzatą Ohme >>>