Przekonują mnie ostatnio fachowcy, że noir powinno pozostać terminem zarezerwowanym dla pewnej stylistyki filmu kryminalnego obecnego w kinie światowym od początku lat 40. Nie dyskutując z francuskimi krytykami, którzy ten termin ukuli, pozwolę sobie posługiwać się nim w nieco szerszym zakresie. Noir oznacza dla mnie bowiem również książki należące do nurtu nazywanego po polsku "czarnym kryminałem".

Nie chodzi o to, że nie cenię francuskich krytyków albo nie jestem zwolennikiem precyzyjnego nazewnictwa. Po prostu noir został poczęty w USA, a obecnie pojęciem tym w języku angielskim oznacza się zarówno filmy, jak i powieści. Francuzi zresztą też szybko zrozumieli, jaką wagę dla ówczesnego kina miała czarna książka inspirująca dynamicznie rozwijający się gatunek. Dowodem na to niech będzie choćby najsławniejsza seria "czarnych kryminałów" na świecie - La Série Noir, wydawnictwa Gallimard.

Nie czas tu i miejsce jednak na dyskusję o poszerzaniu ram znaczeniowych terminu. Prawdziwe wahanie pojawia się bowiem, gdy zadajemy pytanie: a dlaczego "czarny"?

Wykorzystanie atrybutów ekspresjonizmu niemieckiego w kinie i książce noir nie ulega wątpliwości. W warstwie wizualnej otrzymujemy zatem najczęściej kontrastowe oświetlenie, dużo światłocienia, ciemne, jakby chorobliwe, plamy na twarzach bohaterów.
Nic tak nie buduje atmosfery zbrodni jak cień. Nic tak nie wprowadza nas w nastrój niepewności, jak ukrycie szczegółów w ciemnościach, przygaszenie świateł drugiego planu. Nic wreszcie tak nie oczyszcza, jak rozproszenie mroku, kiedy zagadka zostaje wyjaśniona.

Pamiętacie czarny garnitur Bogarta w "Sokole maltańskim" i szary strój Mary Astor? Pamiętacie demonicznego Petera Lorre, którego widzowie z lat 40. kojarzyli głównie z kinem grozy? Albo tę czarną suknię Lauren Bacall z "Wielkiego snu" i dwa cienie za plecami Bogarta, gdy historia zaczyna się komplikować?
A jednak noc nie jest tylko czarna w filmie i powieści noir, choć ich twórcy robili wszystko, żebyśmy skupiali uwagę wyłącznie na protagonistach, żeby nie rozpraszało nas tło. A może raczej: byśmy się bali tego, co w ciemności się czai, co może bohatera zaatakować, a wraz z nim nas.

Co lada moment wylezie z mroku, jak z podświadomości i wrzaśnie. (Niektórzy chcą widzieć dyskutowane wówczas szeroko koncepcje Freuda wśród fundatorów idei noir.) Ale noce w szkole noir, ale gabinety morderców i mieszkania pięknych, bezwzględnych kobiet nie są wyłącznie czarne. Mają w sobie całe spektrum szarości. Tak jak dla innych gatunków tęcza staje się znakiem nadziei, tak dla "czarnego kryminału" tęcza złożona z czerni i bieli, i z wszystkich odcieni pomiędzy nimi, staje się metaforą braku szansy.

Bo w tym kryminale bohater, czy to będzie Sam Spade Hammeta, czy Marlowe Chandlera (grani przez Powella, Bogarta, czy Mitchuma) nie jest figurą jednowymiarową. A jego zwycięstwo nie wzbudza euforii i nie powoduje, że widzowie lub czytelnicy oddychają z ulgą, bo właśnie po raz któryś z rzędu udało się dokonać bezpiecznego - z punktu widzenia odbiorcy - egzorcyzmu i odegnać zło.

Detektywi wrócą do swojego świata, który nawet bez każdej następnej zbrodni i tak jest nieporządny, podejrzany, groźny i bezradny wobec mechanizmów życia w epoce wielkiego kryzysu. Bo nie zagadka jest w tym dramacie najważniejsza.

Niejednoznaczność postaci i świata noir, niemożność znalezienia dla tej stylistyki łatwych i tłumaczących się nawzajem opozycji: światło-cień, czerń-biel, dobro-zło, była rewolucją w przedstawianiu bohaterów w kryminale. Odstawiła na pewien czas na półki klasycznego Conan Doyle’a i Agathę Christie.
Nabrała cech wiernego, mimetycznego niemal naśladowcy rzeczywistości.

Ale dlaczego? Rzeczywistość przecież jest kolorowa. W jaki sposób udało się sztuce noir przekonać mnie, że nie jest? Że biel jest zabrudzona, a odcieni czerni w naturze można znaleźć setki? Noir nie znaczy: czarny. Wyobraźcie sobie paletę malarza, który używa tylko czerni i bieli. Zobaczcie, jak miesza się te dwa podstawowe kolory i jakie bogactwo barw się uzyskuje. Aż oczy bolą. Tak jak w czarnym kryminale, gdzie oczy bolą od życia.


Irek Grin - autor powieści sensacyjno-szpiegowskich, szef Stowarzyszenia Miłośników Kryminału i Powieści Sensacyjnej "Trup w szafie", organizator dorocznego Festiwalu Kryminału.

start: poniedziałek 1.10 godz. 20.00: "Żegnaj laleczko"
w kolejne poniedziałki: "Krzyżowy ogień", "Człowiek z przeszłością", "Jego typ kobiety", "Twarz anioła".


























Reklama