Według "Forbesa", marka "Spielberg" warta jest trzy miliardy dolarów, "Time" okrzyknął go jednym z najbardziej wpływowych ludzi XX wieku, a Amerykańska Akademia Filmowa dwa razy uhonorowała Oscarem (za "Listę Schindlera" w 1993 i "Szeregowca Ryana" w 1998). To wyreżyserowane przez niego "Szczęki" (1975) rozpoczęły tradycję produkowania wakacyjnych hitów, a wszystkie jego filmy przyniosły ponad osiem miliardów dolarów zysku. Produkcje z nazwiskiem Spielberga w czołówce przyciągają tłumy, a sam reżyser potrafi z pasją opowiadać o swojej pracy, co możemy zobaczyć w ciekawym dokumencie pokazywanym w TCM.

Zasług dla kinematografii, szczególnie tej popularnej, którą w Stanach nazywa się popcornową, nie sposób mu odmówić, ale Spielberg to postać bardzo kontrowersyjna. W ubiegłym roku reżyser zgodził się zostać doradcą artystycznym komitetu organizującego Igrzyska Olimpijskie w Pekinie. Nie zniechęciły go statystyki dotyczące łamania praw człowieka w Chinach ani protesty intelektualistów i działaczy społecznych. Spielberg chętnie fotografował się nad planami nowego stadionu obok chińskich oficjeli i reżysera Zhanga Yimou. Nie poruszyła go nawet wypowiedź Mii Farrow, która w marcu na łamach "The Wall Street Journal" oświadczyła, że amerykański reżyser może stać się Leni Riefenstahl Pekinu. Riefenstahl przez całe życie musiała przepraszać za wychwalającą hitlerowskie igrzyska "Olimpiadę" z 1936 roku.

Przez chwilę wydawało się, że te nieprzychylne opinie wreszcie wywrą na Spielbergu jakieś wrażenie. Nic z tego. Jego rzecznik kurtuazyjnie oświadczył, że Spielberg "będzie się zastanawiał". Sprawa przycichła, a reżyser spokojnie zastanawia się dalej.
To zresztą niejedyny powód, dla którego zarzucano mu koniunkturalizm i hipokryzję. Podczas zeszłorocznej ceremonii rozdania nagród Emmy Spielberg zaapelował do innych filmowców, żeby ograniczyli przemoc w filmach, a w ramach świecenia przykładem broń zastąpił walkie-talkie w wersji DVD "E.T.". Tak jakby zapomniał, że to on wyprodukował bardzo dosłowny "Ostry dyżur", a scena bitwy na plaży w Normandii z "Szeregowca Ryana" przejdzie do historii kina również za sprawą brutalności.

Hipokryzja to cecha wielu polityków, a do nich Spielberg zalicza się bez wątpienia. I to nie tylko dlatego, że otwarcie popiera Hillary Clinton, a demokratom podarował ponad 165 tysięcy dolarów. O tak szerokiej publice, jaką zbierają jego filmy, większość polityków może tylko pomarzyć. Spielberg jednak jak dobry dyplomata umiejętnie nią kieruje. Niestety często działa pod wpływem innych dyplomatów.

Twórcy historii dwóch fryzjerów z Belfastu "Co za tupet" (2000) oskarżyli należące do Spielberga DreamWorks o kiepską promocję. "Film przeszedł bez echa. Może dlatego, że zamiast, jak to zaplanowano, pokazać go w 250 kinach w całych Stanach, pokazano go w ośmiu? To sprawa polityczna. Brytyjski rząd chciał pogrzebać opowieść, która obiektywnie pokazuje konflikt w Irlandii Północnej" - twierdził współproducent Jerome O’Connor, według którego to właśnie Spielberg dał się przekonać Tony’emu Blairowi, prywatnie przyjacielowi jego rodziny.

Jeszcze częściej niż dwulicowość krytycy zarzucają twórcy "Jurassic Parku" ciągłe obniżanie poziomu komercyjnego kina. Szczególnie w Stanach narzekano, że Spielberg bezkrytycznie pokazuje głupawe amerykańskie przedmieścia, a film "American Beauty" (1999), wyprodukowany przez DreamWorks, to tylko krótkotrwały i bardzo nieśmiały ukłon w stronę kontestatorów kultury współczesnego mieszczaństwa. Jednak najdalej w oskarżeniach pod adresem ojca wielkich blockbusterów poszedł reżyser Jean-Luc Godard. Publicznie oskarżył Spielberga za żerowanie na cudzej tragedii. - Kiedy żona Schindlera żyje w ubóstwie w Argentynie, on buduje kolejne domy za pieniądze zarobione na "Liście..." - grzmiał Godard podczas premiery filmu "Pochwała miłości" sześć lat temu.

Niektórzy nazywają Spielberga współczesnym Piotrusiem Panem, który nigdy nie zwątpił w siłę filmu. Inni sądzą, że bliżej mu do doskonałego gracza, który dobrze wie, skąd czerpać zyski. Jedno jest pewne. Planowana na 2008 rok premiera kolejnej wyreżyserowanej przez niego części "Indiany Jonesa" stanie się hitem.


Spielberg o Spielbergu
TCM, piątek 28 września, godz. 23.00