Anna Sobańda: Przed nami nowy sezon "MasterChef". Kogo szukasz w programie i czy kryteria jakimi się kierujesz zmieniły się od pierwszej edycji?
Michel Moran: Kryteria są te same. Na pewno muszą to być kucharze amatorzy, tego wymagają zasady programu. Poza tym, muszą to być osoby, które mają w sobie miłość i chęć do gotowania i które pamiętają, że to jest ogromne poświęcenie, bo czekają ich trudne zadania.
Czy każdy może być dobrym kucharzem?
Każdy może gotować, wystarczy znaleźć w sobie miłość do gotowania i poświęcić temu czas.
A jakich cech na pewno nie będzie miał dobry kucharz?
Przede wszystkim nie może być leniwy. Kucharz musi być gotowy na to, że będzie pracował czasem nawet po kilkanaście godzin dziennie. Ja często miałem na stażu uczestników z „MasterChefa” i większość z nich była zaskoczona, jak ciężka to jest praca. Bo gotowanie w domu z muzyką jazzową w tle jest fajne i przyjemne, ale gotowanie w kuchni przez 12 godzin, akceptując wymagania każdego klienta, to jest naprawdę męcząca sztuka.
Jakie potrawy sprawiają uczestnikom "MasterChef" najwięcej problemów?
Najtrudniej jest im wówczas, gdy mają do czynienia z produktem, którego nigdy wcześniej nie smażyli, czy nie gotowali. Bo kiedy coś przyrządzamy, musimy wiedzieć, jak to reaguje na na przykład na smażenie. W gotowaniu trzeba bowiem znać reakcję przyrządzanych produktów na temperaturę czy innego rodzaju obróbkę.
Jesteś Francuzem, ale od lat prowadzisz restaurację w Polsce. Czy zauważyłeś jakieś różnice w podejściu do gotowania pomiędzy Polską a Francją?
Ta różnica jest coraz mniejsza. Może kulturalnie i historycznie drobne różnice wciąż istnieją. Francja od lat gotuje rzeczy bardziej wyrafinowane, bo nasi królowie i władcy tego wymagali. Ale nie ma już wielkiej różnicy między Polakami i Francuzami w tym zakresie. Poziom restauracji nie tylko w Warszawie, ale i w całej Polsce jest bardzo wysoki i proszę mi zaufać, dużej różnicy między Polską a Francją nie ma.