Krzysztof Ibisz został zapytany przez "Fakt", czy w polskich mediach widzi swojego potencjalnego następcę, który mógłby zająć jego miejsce, gdy odejdzie na emeryturę. Prezenter wyznał, że póki co, nawet nie myśli o rezygnacji z pracy przed kamerą:

Reklama

Czas i mnie się ima, tylko jakoś nikt tego nie widzi! Może to i dobrze?! Ale tak na poważnie: po pierwsze – nie wybieram się na emeryturę. Po drugie – nowe twarze się pojawią, nowi ludzie z nową energią. To nieuniknione. Ale myślę, że zawsze będzie liczył się profesjonalizm, rzetelność i doświadczenie. Poza tym ja nic nie kończę, ja dopiero zaczynam.

Ibisz kategorycznie zaprzeczył także, jakoby miał w planach odświeżenie swojej kariery za pomocą jakiegoś skandalu:

To zupełnie nie w moim stylu! Skandal jest jednorazową sytuacją medialną, ale trudno na niej budować markę w show-biznesie. Jeżeli ktoś nie ma talentu, osobowości, charyzmy i nie jest pracowity, trudno będzie mu osiągnąć wysoką pozycję na lata. Myślę też, że to, co media nazywają skandalem, często jest dobrze zaplanowaną prowokacją, mającą na celu zwrócenie uwagi na daną osobę. Dla mnie skandalem jest afera Watergate czy wręczenie łapówki, a nie to, że początkująca celebrytka ubrała się zbyt odważnie na imprezę. Myślę, że jak np. w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii tak i w Polsce nastąpi tendencja, w której będzie liczyć się przede wszystkim to, co ktoś ma do powiedzenia oraz jego doświadczenie zawodowe. Uważam, że w moim życiu zawodowym i prywatnym wszystko, co najlepsze, jest dopiero przede mną.

Reklama