PAP Life: - Znów poprowadzisz "Pytanie na śniadanie" z Marzeną Rogalską. Co zaproponujecie widzom we wtorkowe i piątkowe poranki?
Łukasz Nowicki: - Te dni mają się od siebie różnić, ale nie będą to oczywiście zupełnie inne programy. Każdego dnia pojawi się coś dla dzieci, każdego dnia będziemy też gotować. Porozmawiamy jak zwykle o różnych problemach. Bardzo liczę na to, że dużo powiemy o podróżach. Przyjdą do nas podróżnicy, liczę na wspaniałych fotografów i przewodników. Będzie też dużo teatru, kina i gwiazd. W porannym programie chodzi o to, by miło rozpocząć dzień. Mam nadzieję, że wraz z Marzeną, czując się dobrze we własnym towarzystwie, przekażemy dobrą energię naszym widzom.
Jesteś aktorem. Taktujesz pracę w "Pytaniu na śniadanie" jako pewnego rodzaju wyzwanie?
Oczywiście. Wielu moich kolegów pyta, po co to robię. Zawsze podaję kilka powodów: Marzena Rogalska, wspaniali ludzie w redakcji, atmosfera, ale przede wszystkim możliwość prowadzenia programu "na żywo". Jest to dla mnie nauka, której nie dałaby mi żadna uczelnia. Ilość zmian, korki, śnieżyce, zmiany tematów, zaskakujące reakcje, odpowiedzi, problemy. To wszystko uczy improwizacji. Dzięki temu, sprawniej udaje mi się prowadzić teleturniej "Postaw na milion". Pomogło mi to także, gdy graliśmy na żywo odcinek miniserialu "Piąty stadion". Moi wybitni koledzy, wspaniali aktorzy, byli bardzo zestresowani, a dla mnie nie był to żaden problem. Praca w tym programie pomaga mi też w innych sferach zawodowych.
Praca w "Pytaniu na śniadanie" jest zbliżona do dziennikarstwa. Jakie masz zdanie na temat tej profesji?
Nie mógłbym być dziennikarzem, dopóki jestem aktorem. Wiem, że moi koledzy nie chcą usłyszeć pewnych pytań. Wiem, które pytania są dla nich żenujące, które pytania wprawiają ich w zakłopotanie. Nigdy nie będę rasowym dziennikarzem, bo nie umiem przekroczyć pewnej granicy - zadawania pytań, mimo wszystko. Wiem, że to nie są wymysły jednego dziennikarza, że jest cała redakcja, scenariusz, że widzowie chcą dowiedzieć się pewnych rzeczy. Ale ja tego nie potrafię. Nigdy nie będę rasowym dziennikarzem.
Oprócz "Pytania na śniadanie" masz wiele innych zobowiązań zawodowych, m.in. rola w serialu "Prawo Agaty"...
Owszem. Moja rola będzie się rozwijać. Gram też w "Barwach szczęścia", gdzie z Kasią Glinką również przechodzimy różne wzloty i upadki, poza tym poprowadzę kolejny sezon "Postaw na milion", zaczynam też próby w teatrze Capitol, m.in. z Kasią Zielińską. Rzeczywiście dużo się teraz dzieje, ale wiem, że w tym zawodzie jest tak, że dzieje się teraz, a jutro już może nie dziać się nic. Dlatego cieszę się z tego, co mam, jestem przygotowany na to, że mogą być chwile, w których nie otrzymam propozycji i absolutnie się tego nie boję.
Oglądasz swoich kolegów w telewizji?
Jeżeli tylko mam czas, to oglądam. Za każdym razem, kiedy widzę "Pytanie na śniadanie", obserwuję ten program pod względem zawodowym. Za każdym razem widzę, gdy odzywa się do nich wydawca, gdy rozmowa idzie dobrze lub nie.
A dla rozrywki oglądasz czasem telewizję?
Jeżeli już oglądam, to przede wszystkim sport. To pochłonęło mi ostatnio kilka miesięcy. Oglądałem EURO i Olimpiadę. Od czasu do czasu uda mi się zobaczyć wiadomości, natomiast nie mam czasu na oglądanie programów rozrywkowych. Lubię też czasem obejrzeć dobry film na DVD.
A swojej pracy nie oglądasz? Nie patrzysz, jak wyszły ci poszczególne sceny, jak je zagrałeś?
Nie przepadam za oglądaniem samego siebie. Odziedziczyłem to po moim ojcu. Nie wiem, czy to dobrze. Niektórzy aktorzy twierdzą, że trzeba na siebie patrzeć, żeby eliminować błędy. Natomiast mnie to przede wszystkim peszy.
Łukasz Nowicki - polski aktor teatralny, filmowy i dubbingowy, dziennikarz i prezenter telewizyjny, absolwent krakowskiej PWST. W 2000 zadebiutował w Teatrze Ateneum w Warszawie, w którym gra do dziś.