Jak czytamy w "Fakcie":

Nic z tego nie wyszło. Jak dowiedział się Fakt, następnej edycji programu nie będzie!

Tomasz Kammel długo czekał na tę szansę. Po kilku latach przerwy znów mógł stanąć przed telewizyjną widownią. Do swojego debiutu w roli prowadzącego kabaretowy show przygotowywał się na najwyższych obrotach. Ćwiczył skecze, uczył się dowcipów, pisał śmieszne dialogi.

Program wszedł na antenę jesienią ubiegłego roku. Choć Tomek, partnerujący mu Mariusz Kałamaga i pozostali uczestnicy starali się jak mogli, to program nie tylko nie zabił nikogo śmiechem, ale też nie zatrzymał przed telewizorami zbyt wielu ludzi. Dlatego w wiosennej ramówce zabraknie dla niego miejsca.

Reklama

Już po pierwszym odcinku widać było, że przyszłość show nie zapowiada się najlepiej, gdy liczba widzów była znacznie niższa niż u konkurencyjnego programu – nadawanego o tej samej porze "Mam talent!" w TVN. Szczere chęci, zapraszani goście i gagi prowadzących do końca edycji nie porwały widzów.

Tuż po zakończeniu emisji show Kammel podobno zabiegał jednak u szefów stacji, by miał on kontynuację. Na początku zdawało się, że mu się uda. Polsat chciał zmienić godzinę nadawania programu i dać Tomaszowi drugą szansę. Jednak ostateczna decyzja była dla prezentera brutalna. Stacja postanowiła, że "Stand Up – Zabij mnie śmiechem!" nie znajdzie się w ramówce.

Gwiazdor nie został całkowicie bez pracy. Na pocieszenie poprowadzi bowiem program publicystyczny "Pan, wójt i pleban" w Polsat News. Ale czy o to mu chodziło, gdy wracał do telewizji?

>>Czytaj również: Farna marzy o prawie jazdy