Gdzie kucharek sześć, tam efekt można łatwo przewidzieć. A gdy gotuje sześciolatek? Z takim zadaniem doskonale radzi sobie mały Australijczyk Luis, najmłodszy jak do tej pory gospodarz własnego programu (trafił nawet do księgi rekordów Guinnessa).
Składniki potraw Luis kupuje sam i całkiem dobrze mu to wychodzi, mimo że czasem mąka spadnie mu na głowę, a jajka się rozbiją. Nie ogranicza się do buszowania po supermarkecie, gdzie dzielnie pcha ciężki wózek. Czasem wykorzysta ogródkowe zbiory albo owoce morza. Przepisy też wybiera samodzielnie (pachnący sernik, pożywny omlet, chrupiące tosty z serem, a nawet spaghetti) i sam (pod prawie niezauważalnym okiem taty) przygotowuje potrawy. Zabawy z mieszaniem, ugniataniem i łączeniem składników jest co nie miara. Bałaganu w kuchni też, ale efekt (na przykład kruche ciasteczka w kształcie ludzików z żelkami w miejscu oczu) jest świetny.
Okazuje się, że dla malucha kuchnia może być lepszym miejscem do zabawy niż podwórko. Tata, producent telewizyjny (jego twarzy nie widać, bo jest filmowany tylko do połowy - wszak to program dziecka dla dzieci) pomaga synowi jedynie w krojeniu ostrym nożem czy wkładaniu dań do piekarnika. W tym czasie Luis o potrawach opowiada równie ciekawie jak Jamie Olivier. A przy tym uczy się czytać (skomplikowane etykiety) i dodawać (ach te proporcje).
To doskonała telewizja edukacyjna dla dzieci i dorosłych, bowiem przepisy wcale nie są takie banalne. Choć lepiej przygotować się na to, że po seansie dzieciaki przypuszczą szturm na kuchnię. Ciekawe tylko, czy Nigella Lawson albo Kurt Scheller jako sześciolatkowie też umieliby w tak uroczy sposób poprowadzić telewizyjne show?
"Gotowanie dla dzieci z Luisem"
Kuchnia.tv, od poniedziałku 2 lipca, godz. 19.50