Jak wiele zależy od dobrego oświetlenia, przekonała się już niejedna aktorka. A zmienić można wiele - wiek, charakter postaci, a nawet wymiary sylwetki. Wszystko można modyfikować za pomocą kilku lamp. Mistrz oświetlenia, tak zwany gafer, potrafi w porozumieniu z operatorem obrazu w ciągu kilkunastu minut zmienić przestrzeń i aktorów jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Jeśli scena jest "wnętrzowa - dzienna" to cały wysiłek oświetleniowców skupia się na tym, żeby zlikwidować światło wpadające przez okna. Okazuje się bowiem, że słońce nie jest sprzymierzeńcem oświetleniowców. "W takie dni, gdy za oknem cieszy wiosna, na planie większość czasu zajmuje nam zakrycie okien szarą folią" -wyznaje Darek Maliński, mistrz oświetlenia.
Zanim padła komenda "akcja" mistrz oświetlenia serialu "Magdy M." zadbał, by wszystkie okna w sali sądowej zostały wyklejone szarą folią. Dodatkowo trzeba było "wyłączyć" prawdziwe słońce i włączyć filmowe.
"Słońce wędruje, zmienia natężenie i kolor światła. Czasem przysłoni je chmura, a oświetlenie w ujęciach musi być powtarzalne. Jeśli scena powstaje w sześciu dublach oświetlenie musi być za każdym razem takie same, w przeciwnym wypadku montażysta popełni samobójstwo" - śmieje się Darek Maliński.
Praca oświetleniowców to nie tylko budowanie przestrzeni. Ekipa musi skupić się również na człowieku . Aktor oświetlony wyłącznie z tyłu nie ma praktycznie twarzy, widzimy tylko sylwetkę. Światło padające z przodu rysuje jego rysy i postać, a gdy od dołu umieścimy odbijającą światło blendę zyskamy promienne spojrzenie, tak zwany błysk w oku - o którym tak często serialowy Piotr (Paweł Małaszyński) mówi swojej ukochanej Magdzie (Joasia Brodzik).
Efekty pracy oświetleniowców z "Magdy M." możecie oglądać w każdy wtorek w TVN o godzinie 21:30.