Nawet najlepszy serial nie może trwać w nieskończoność. Dlatego też w 2009 roku pożegnaliśmy naprawdę świetne produkcje, które oglądaliśmy przez dobrych kilka lat.

„Battlestar Galactica” – z decyzją o zakończeniu tego serialu naprawdę trudno się pogodzić – to jedna z lepszych produkcji si-fi w historii telewizji. Remake serialu sprzed ćwierćwiecza przypadł widzom do gustu bardziej niż sam oryginał. Z drugiej strony jednak, jeśli „Battlestar…” w kolejnych sezonach miałby stracić wysoki poziom, do którego przyzwyczaił widzów, lepiej było go pożegnać. Na otarcie łez mamy dobrą wiadomość: pojawiły się plany realizacji pełnometrażowej kinowej wersji serialu.

„Bez śladu”
– serial obecny na antenie od 2002 roku jest klasykiem wśród produkcji kryminalnych. Mimo tego decyzja o jego zamknięciu chyba nikogo nie dziwi – w przypadku tak długiej emisji nie było szans na zwiększenie oglądalności do poziomu, który osiągały pierwsze sezony „Bez śladu”.

„Detektyw Monk”
– to prawdziwa doskonałość wśród seriali detektywistycznych. Z jednej strony widzieliśmy aż osiem sezonów serialu, dlatego decyzja o jego zakończeniu wydaje się uzasadniona. Z drugiej strony jednak świetna jakość tej produkcji nie pogorszyła się w ciągu długich lat emisji, dlatego trochę „Detektywa Monka” szkoda…

„Ostry dyżur” – właściwie można było już sądzić, że ta produkcja nie zniknie z anteny nigdy. Serial emitowany jest od 1994 roku i liczy aż 15 sezonów. To bez wątpienia najpopularniejszy i najważniejszy z seriali medycznych, jednak decyzja o jego zakończeniu wydaje się jak najbardziej słuszna – utrzymanie dobrego poziomu pierwszych serii było już po prostu niemożliwe.

„Rodzina zastępcza” – serial Polsatu gościł na antenie przez 10 lat, nieźle radził sobie w rankingach oglądalności i w zasadzie był całkiem udaną komediową produkcją. Jednak dekada to zdecydowanie wystarczający czas dla „Rodziny…”, w której dzieci dawno zdążyły dorosnąć.

„Słowo na L” – produkcja telewizji Showtime opowiadająca o środowisku homoseksualnych kobiet w Los Angeles emitowana była przez kilka lat i liczyła aż sześć sezonów. Świetny pomysł, dobry scenariusz, obsada, muzyka – „Słowo na L” można tylko chwalić. Na szczęście twórcy wiedzieli, kiedy zakończyć serial – szósty sezon z trochę naciąganym i ckliwym wątkiem przewodnim śmierci jednej z głównych bohaterek zgrabnie zamknął bardzo dobrą całość. I dobra wiadomość dla fanów: jest szansa na kinową kontynuację Słowa na L.

“The Guiding Lights” i „As The World Turns” – pierwszy został zakończony po 72 latach emisji (początkowo było to słuchowisko radiowe), a drugi po 54. Obie produkcje to tandetne opery mydlane i śmiało możemy wnioskować, że to początek końca podobnych produkcji.











Reklama




Inne produkcje po prostu nie poradziły sobie w zaciętej rywalizacji o widzów. W takich przypadkach stacje telewizyjne są bezlitosne i rezygnują nawet z tych seriali, które były ich nadziejami.

„Bestia” – podobno wyniki oglądalności były niezadowalające, jednak trudno byłoby wyobrazić sobie jakikolwiek serial, bez odtwórcy tytułowej roli. A stan zdrowia Patricka Swayze, który wcielał się w postać agenta Charlesa Barkera już na początku roku, kiedy to podjęto decyzję o rezygnacji z serialu, był bardzo zły.

„Gdzie pachną stokrotki” – baśniowa i trochę mroczna opowieść w zasadzie była bardzo udana. Niestety, miliony amerykańskich widzów nie były jej przychylne. Produkcja została zakończona po zrealizowaniu dwóch sezonów.

„Hank” – zakończenie realizacji tego serialu jest ważnym znakiem trendu, który jest coraz bardziej widoczny w telewizji. Coraz mniej widzów chce oglądać nie najwyższych lotów sit-comy, jak „Hank”. Jeśli już ma być wesoło, to znacznie chętniej wybieramy produkcje komediowo-obyczajowe jak „Hung”, czy Cougar Town”, które okazały się hitami.

„Naznaczony” – miał być przełom w polskiej telewizji, miał być wielki hit, a wyszło jak zwykle. Najdroższa produkcja telewizyjna w Polsce okazała się mieć słabą fabułę, nudne i ckliwe zakończenie, a ratowała ją jedynie plejada gwiazd polskiego kina. Decyzja o tym, by nie tworzyć więcej sezonów „Naznaczonego” zapadła bardzo szybko – i dobrze.

„Skazany na śmierć” – ten serial był wielkim hitem stacji FOX i właściwie można byłoby uznać, że jego formuła po prostu się wyczerpała – w końcu powstały aż cztery serie „Skazanego…”. Nie da się jednak nie zauważyć, że o ile pierwsze sezony tej produkcji były wyjątkowo udane, z czasem poziom serialu uległ pogorszeniu. A w takiej sytuacji zakończenie go było znacznie lepszym pomysłem nawet od prób reanimacji hitu sprzed lat.

„The Beautiful Life” – szumnie zapowiadany „hit” Ashtona Kutchera zniknął z anteny stacji CW po emisji zaledwie kilku odcinków. Obecnie można oglądać je w sieci, ale na kontynuację raczej nie ma szans.


Są również takie produkcje, których zniknięcie z anteny naprawdę trudno wytłumaczyć. Oto one:

„Terminator. Kroniki Sary Connor” – serial cieszył się sporą popularnością, był też ciepło przyjęty przez krytykę, a jednak stacja Fox z niego zrezygnowała. Powód? Fani „Kronik…” wciąż zadają sobie to pytanie.

„Grzeszni i bogaci” – wyniki oglądalności były niezadowalające, Polakom humor „Grzesznych…” nie przypadł do gustu, ale jednak serialu szkoda. W zasadzie nie było szans na to, by pastisz TVN-u zyskał tak dużą oglądalność jak „M jak miłość”, czy „Plebania”, ale miał szansę na zdobycie wąskiego, ale wiernego grona fanów. Czy nie taki był cel stworzenia "Grzesznych..."? Może zatem warto byłoby pokusić się o kontynuację?

„BrzydUla” – właściwie decyzja o zakończeniu tego serialu jest nie do końca zrozumiała. Początkowo „BrzydUla” słabo radziła sobie w rankingach oglądalności, jednak TVN uparcie kręcił kolejne odcinki i promował serial, by ten stał się hitem. Kiedy cel osiągnięto, zapadła decyzja o zakończeniu produkcji. Może ona dziwić także dlatego, że amerykański odpowiednik „BrzydUli”, czyli „Ugly Betty” liczy już cztery serie, na antenie stacji ABC gości od trzech lat i wciąż jest realizowany.