Na to, że w małżeństwie Harry'ego i Meghan źle się dzieje, ma wpływ m.in.zła prasa, która towarzyszy im już dłuższy czas. Media informują, że książę przejrzał wreszcie na oczy i zaczyna rozumieć, że żona ma na niego zbyt duży wpływ. Dostrzega, że jest skupiona przede wszystkim na sobie i manipuluje nim, a także podejmuje wszystkie decyzje, które mają wpływ na ich wspólne życie. Rzekomo to właśnie Meghan przekonała go do napisania książki, która - jak się okazało - zupełnie skompromitowała go. Harry coraz gorzej znosi fakt, że wszyscy dookoła niego uznają, iż dla pieniędzy sprzedał prywatność i był gotów położyć na szali dobre imię swojej rodziny. Jest obiektem kpin, żartów i niewybrednych komentarzy.
Media co i raz podnoszą też wątek dotyczący przeprowadzki pary do Stanów Zjednoczonych. Z publikacji wynika, że to jeden z ważniejszych elementów starannie zaplanowanej przez Meghan gry. Harry nie najlepiej czuje się w Ameryce, a gdyby doszło do rozwodu, fakt, że to właśnie tam mieszka teraz para, przemawiałby na korzyść Meghan. W przypadku rozstania nie dałoby się na pewno uniknąć batalii o dzieci, a ta byłaby dużo trudniejsza do wygrania dla Meghan, gdyby rozgrywała się w Wielkiej Brytanii. To przecież "terytorium" księcia i jego potężnej rodziny. Mimo że obecnie relacje Harry'ego z bliskimi - delikatnie mówiąc - nie są najlepsze, eksperci nie mają wątpliwości do do tego, że w razie rozwodu Harry otrzymałby pełne wsparcie rodziny królewskiej. Niewykluczone także, że skorzystano by z prawa do walki o powrót księcia Archiego i księżniczki Lilibet na Wyspy - w sytuacji, gdy Meghan chciałaby pozostać z nimi w USA.
Jeden z magazynów napisał, że aktorka złożyła już papiery rozwodowe i żąda od męża 80 mln dol.
Myślicie, że w tej sprawie naprawdę coś jest na rzeczy, czy to tylko sezon ogórkowy mocno daje o sobie znać…?