Dziennikarz portalu pomponik.pl zapytał Sylwię Bombę o opinię na temat polskiego systemu edukacji. Jej córka Antosia za dwa lata rozpocznie naukę w zerówce, więc konieczne będzie podjęcie kluczowych decyzji w kwestii kształcenia dziewczynki.
Sylwia Bomba jednoznacznie stwierdziła, że nie wie jeszcze, do jakiej szkoły wyśle córkę, ponieważ z informacji, które stale gromadzi, wynika, że żadna szkoła nie oferuje tego, co powinna. Nawet, gdy ktoś poleca konkretną placówkę, kiedy zaczyna się szukać bardziej szczegółowych informacji na jej temat, okazuje się, że nie wszystko do końca jest doskonałe. Co ważne: te spostrzeżenia Sylwii dotyczą zarówno placówek publicznych, jak i prywatnych.
Celebrytka uważa, że polska szkoła w ogóle nie uczy przydatnych rzeczy. Jak powiedziała, dzieci wychodzą z podstawówki ze znajomością ameby i pantofelka, a nie umieją wysłać listu na poczcie.
Jako przykład dobitnej porażki systemu Sylwia podała swoje lekcje podstaw przesiębiorczości prowadzone w szkole średniej. Był to zupełnie zmarnowany czas. Uczniowie rysowali niepotrzebne obrazki i bezproduktywnie spędzali czas przy komputerze. Również kariera siostry celebrytki dowodzi błędów systemu kształcenia. Po 5 latach studiów, jako jedna z najlepszych absolwentek swojego kierunku, siostra Sylwii Bomby miała problemy z odnalezieniem się w pracy. Kiedy siadła za biurkiem i miała działać, uświadomiła sobie, że tak naprawdę nic nie umie.
Powodów tych przykrych sytuacji Sylwia Bomba upatruje m.in. w częstych zmianach systemu nauczania. Ona sama doświadczyła wielu związanych z nimi niedogodności.
- Szkoła powinna mieć bardziej życiowe podejście - przekonuje Sylwia Bomba.
Zgadzacie się z nią?